Płazów jest coraz mniej. Opublikowany dwa lata temu raport, który przygotowało kilkuset badaczy z 60 krajów, brzmi dramatycznie: 122 gatunków nie widziano na oczy od 25 lat, a w ciągu najbliższych kilkudziesięciu mogą wyginąć kolejne 2 tys. spośród ok. 6 tys. gatunków, jakie opisano do tej pory.
– Wymarcie płazów oznaczałoby przerwanie łańcucha pokarmowego. Mogą zacząć ginąć zwierzęta, które się nimi żywią, i nadmiernie mnożyć się bezkręgowce, np. ślimaki, owady, które dla płazów są pokarmem – ostrzega dr Piotr Sura z Zakładu Biologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor „Encyklopedii współczesnych płazów i gadów”. Żeby do tego nie dopuścić, autorzy raportu postanowili zacząć działać: na początku lipca w „Science” zapowiedzieli utworzenie specjalnej organizacji, The Amphibian Survival Alliance (ASA), która miałaby zająć się monitoringiem i ochroną płazów. Pieczę nad całym przedsięwzięciem objęła Światowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN).
– Wymieranie całej gromady kręgowców to dla nas ważny komunikat: coś złego dzieje się z naszą planetą – mówi dr Joseph Mendelson z Ogrodu Zoologicznego w Atlancie, jeden z inicjatorów stworzenia ASA. Płazy są wyjątkowo wrażliwe na wahania czystości wód i powietrza, bo przez ich cienką i bogato unaczynioną skórę łatwo przedostają się trujące związki chemiczne – duszą się w stawach i jeziorach, gdzie spływają nawozy i ścieki, a ubywa tlenu. Giną z powodu kwaśnych deszczy, które zmieniają odczyn wody (żab nie spotkamy tam, gdzie pH jest niższe niż 4). Często w ogóle nie mają gdzie żyć i się rozmnażać, bo człowiek niszczy ich siedliska (szacuje się, że np.