Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. W czerwcu otwarto tu nową Klinikę Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka. Z początku w ogóle nie mogła przyjąć pacjentów, teraz pracuje na zwolnionych obrotach. Powód? Brak pielęgniarek. Doc. Anna Dobrzańska, kierownik kliniki, ma kilkanaście wolnych etatów. Ale chętnych nie widać.
Podobna sytuacja panuje w wielu innych szpitalach. Nie tylko na Mazowszu, skąd za granicę wyjechało już 1000 sióstr. W Małopolsce w ciągu ostatnich kilku lat odeszło z pracy 1800 pielęgniarek, a na ich miejsce przyszło zaledwie 400. Z katowicką izbą pielęgniarek i położnych pożegnało się w tym roku 750 osób, a do zawodu trafiło 288. – Przyszły rok będzie jeszcze gorszy – przewiduje szefowa śląskiej izby Maria Brzezińska. – Według naszych szacunków z zawodu odejdzie ponad 1000 osób, a pracę podejmie prawdopodobnie 170.
Dyrektorzy wielu szpitali zastanawiają się nad zamknięciem lub łączeniem oddziałów z powodu braku średniego personelu. Pielęgniarki wyjeżdżają za granicę, ale większość po prostu zmienia zawód na lepiej płatny lub odchodzi na emeryturę – tylko w przyszłym roku może odejść 28 tys.; średnia wieku w tym zawodzie wynosi 46,5 lat. Według ankiet przeprowadzonych na pielęgniarskich studiach licencjackich aż 70 proc. studentek zamierza po trzech latach nauki znaleźć pracę poza Polską. Z rządowych prognoz wynika, że za kilka lat brakować będzie w polskich szpitalach 60 tys. pielęgniarek.
– Zatrudniliśmy opiekunki dziecięce, które pomagają lepiej wykwalifikowanym pielęgniarkom – mówi Ewelina Nazarko-Ludwiczak z CZD. W Białymstoku asystentami pielęgniarek są bezrobotni, którzy po specjalnym kursie myją pacjentów, dowożą na badania i ścielą łóżka. Taki podział pracy nie byłby nawet zły (na całym świecie czynności higieniczne i transportowe wykonują w szpitalach tzw.