Polska literatura wreszcie wie, co zrobić z herosami popkultury z czasów PRL. Oto pisarz, ukrywający się pod pseudonimem Gabi Rumkowski, opublikował ostatnio „Prawdziwe losy czterech pancernych”. Dzielni wojacy jeżdżą tam czołgiem o nazwie Blondi, szukają świętego Graala, są w pewnej zażyłości z kapitanem Klossem, a w chwilach wytchnienia i wyciszenia słuchają kolęd wykonywanych przez niemieckich rockmanów z Rammsteina.
Śladem Rumkowskiego podążą zapewne inni. Ktoś pewnie opisze, jak z fatalnej krzyżówki pancerniaków Janka Kosa i Gustlika Jelenia, milicjanta Żbika, „psów” Pasikowskiego i komiksowej małpy Tytusa rodzi się cyborg J-23, który chce przejąć władzę nad światem. Może się z nim zmierzyć tylko skromny góral Jan Osik, a ostateczny pojedynek tych indywiduów rozgrywa się na skoczni w Zakopanem z udziałem małego rycerza Adama Małysza, dziarsko ruszającego wąsikami.
Nasze kino też potrzebuje dobrych pomysłów, więc fabułę Rumkowskiego i podobne pancerne historie powita z wdzięcznością.