Wśród zatrzymanych są i podejrzani o przestępstwa (ponad połowa) lub wykroczenia, ale i ludzie nietrzeźwi czy cudzoziemcy nielegalnie przekraczający granicę. Część zatrzymanych pod zarzutem przestępstwa zostaje następnie aresztowanych, objętych dozorem policyjnym lub poręczeniem majątkowym, by na koniec otrzymać wyrok w procesie karnym. Jednakże drugie tyle (nie później niż po 48 godzinach) opuszcza policyjną izbę zatrzymań i na tym kończy się cała sprawa, ponieważ okazali się niewinni.
Policyjnemu zatrzymaniu poświęca kodeks postępowania karnego z 1997 r. aż pięć obszernych artykułów. Sporządzenie szczegółowego protokołu zatrzymania z podaniem jego przyczyny, natychmiastowe powiadomienie bliskich osób, pouczenie o przysługujących prawach (w tym do skargi sądowej) oraz umożliwienie niezwłocznego kontaktu z adwokatem to najważniejsze prawa zatrzymanego.
Nawet krótkie odebranie wolności jest wstrząsem, szokiem, wielkim przeżyciem, w dodatku w czasach PRL masowo nadużywanym dla szykan wobec opozycji. Pierwszy rzecznik praw obywatelskich prof. Ewa Łętowska od początku swej kadencji podjęła walkę o likwidację policyjnych aresztów i przekazanie ich funkcji aparatowi więziennictwa. Nic z tego nie wyszło, ponieważ na przeszkodzie stanęły względy finansowe i opór więzienników.
Od uchwalenia przez Sejm nowego kodeksu postępowania karnego minęły cztery lata. A od dwóch – rzecznik praw obywatelskich domaga się od szefa MSWiA wydania szczegółowego regulaminu zatrzymań policyjnych. W swym kolejnym wystąpieniu (marzec br.) prof. Andrzej Zoll stwierdza: „Z rozmów przeprowadzonych przez pracowników mego biura z osobami zatrzymanymi wynika, że najczęściej nie są one świadome swoich uprawnień i obowiązków przez czas trwania umieszczenia w jednostce organizacyjnej policji”.