Grupa studentów prawa Uniwersytetu Łódzkiego z zainteresowaniem obserwowała rozgrywającą się na uczelnianym korytarzu scenę. Przed chwilą potężny, niedbale ubrany student zdarł z tablicy ogłoszeń ostatni plakat przeciwko ustawie zakazującej dokonywania aborcji. Doskoczył do niego wątły chłopak, który plakaty rozwieszał. Teraz w walecznym uścisku większy bezlitośnie miął elegancką marynarkę mniejszego i jej mizerną zawartość. Finał starcia był przesądzony. Od tego wydarzenia minęło 9 lat. Jego bohaterowie: Michał Król (28 lat), dzisiaj radny Rady Miejskiej w Łodzi, i Maciej Rakowski (28 lat), wiceprzewodniczący tejże Rady, wspominają, że wtedy rozdzielili ich koledzy. Michał (ten większy) był do niedawna szefem Ruchu Odbudowy Polski w okręgu łódzkim, Maciek jest wiceprzewodniczącym Sojuszu Młodej Lewicy, młodzieżówki afiliowanej przy SLD. Ich drogi splatały się wielokrotnie: w liceum chodzili do tej samej klasy, razem studiowali, obaj wybrali kariery adwokatów i obaj od 7 lat zasiadają w łódzkim samorządzie. Są przyjaciółmi, ale zawsze, od kiedy pamiętają, kłócili się o politykę. Michał, działacz młodzieżowych organizacji katolickich, ministrant i zapiekły wróg komuchów, nie mógł darować Maćkowi jego zdeklarowanego socjalizmu. Maciek z kolei uważał swego kolegę za „katolickiego oszołoma”. Rakowski na początku lat 90., gdy większość młodych wiązała się z obozem posierpniowym, należał do władz naczelnych SdRP. Dziś krytykuje niedostateczną, jego zdaniem, lewicowość i koniunkturalizm członków SLD. Za karę nie wystartuje w wyborach. Król, który ROP uważał za swoje dziecko, wystąpił z partii, gdy ta zawarła, krótkotrwały zresztą, sojusz z AWS, ugrupowaniem silniejszym, ale – jak uważał – ideologicznie odległym.