Prawie 2 mln mieszkańców Quito – jednego z najpiękniejszych miast Ameryki Łacińskiej – umie się cieszyć. Głównym powodem do radości są sukcesy piłkarzy, którzy już po raz trzeci zakwalifikowali się do finałów mistrzostw świata. To nie może być przypadek. Ameryka Łacińska, gdzie futbol jest sportem nr 1, ma najbardziej wymagający system eliminacji. Każda reprezentacja musiała rozegrać 18 spotkań. Atutem drużyny Ekwadoru jest jej stadion w Quito, położony – jak cała stolica – na wysokości prawie 3 tys. m n.p.m. Tylko La Paz, stolica Boliwii, jest położona wyżej (3500 m). Powietrze jest tam tak rozrzedzone, że turyści męczą się już po wejściu na pierwsze piętro, aklimatyzacja zagranicznych sportowców trwa długo i nigdy nie jest wystarczająca, ponieważ mieszkańcy Andów, zwłaszcza aborygeni, którzy od pokoleń mieszkają na tej wysokości, mają większą pojemność płuc. W przeciwnym wypadku górnicy chilijscy nie byliby w stanie pracować w kopalniach miedzi na 3 tys. m n.p.m., a rolnicy Peru i Boliwii nie byliby w stanie pracować w polu.
Na stadionie w Quito, gdzie drużyny przyjezdne nie mają czym oddychać, w eliminacjach do mundialu gospodarze zdobyli 23 na 28 pkt, na wyjazdach wygrali tylko raz – we wspomnianej stolicy Boliwii – La Paz. Są, oczywiście, w Ekwadorze miejscowości położone znacznie niżej, jak drugie co do wielkości miasto kraju, prawie dwumilionowe Guayaquil, ale od czego jest atut własnego boiska?
Piłka jest dla Latynosów jak opium dla narodu. Przyczyn jest wiele, wymieńmy tylko trzy. 1) Klimat. Można grać przez cały rok. 2) Futbol jest tani, nie wymaga sprzętu ani odzieży, wystarczy jedna piłka na dwudziestu chłopców oraz kawał ubitej ziemi. Jaki sprzęt może sobie kupić mężczyzna w kraju, w którym oficjalna płaca minimalna wynosi 80 dol.