Weteran wojny afgańskiej, niegdyś walczący z wojskami radzieckimi, potem w wojnach domowych w Afganistanie, nazywany niezwyciężonym lwem Panczsziru, Ahmad Szah Masud został – jak podają źródła rosyjskie – zabity przez zamachowców na północy Afganistanu. Jego śmierć byłaby znaczącym wydarzeniem politycznym, gdyż ten dowódca partyzantów pozostaje jedyną poważną przeciwwagą dla reżimu talibów, potępianego przez społeczność międzynarodową. Ale znacząca jest też metoda zabójstwa: Masud miał zginąć od bomby zamachowca-samobójcy dokładnie tego samego dnia, kiedy w taki sam sposób zamordowano kilka ofiar w Izraelu. Na Bliskim Wschodzie wyrasta wielu islamskich zamachowców gotowych poświęcić życie, by zabić wrogów. Jeśli lew dał się tak podejść, to znaczy, że przed takimi żywymi torpedami nie ma właściwie obrony. Terroryzm w świecie nie tylko się nasila, ale wraca do dawnej epoki heroicznych poświęceń, zatem budzi większą grozę. Ale nigdy terroryści nie zawładnęli umysłami większości, która wierzy w trudną, czasem jałową i beznadziejną, pokojową drogę uśmierzania konfliktów. Innej bowiem nie ma.