Archiwum Polityki

Pies i Generał

W filmie Marii Zmarz-Koczanowicz o generale Jaruzelskim nie jest istotny czas akcji – noc z 12 na 13 grudnia, nie jest istotna historyczna chwila ani rocznica historycznej chwili. Owszem, są to sprawy ważne, dla kompozycji czy w ogóle bytu utworu wręcz podstawowe, film by się bez tych okoliczności ani nie obył, ani nie odbył, ale nie mają one w sobie błysku odkrywczości, koniecznego dla spraw naprawdę ważnych. We mnie osobiście data 13 grudnia wywołuje odruch przykrej nudy, zwłaszcza jałowe dociekania: czy ten upiorny, przedśmiertny spazm systemu, czy to sławetne „zło konieczne” było nieuniknione, czy też zbyteczne? – mierżą mnie niezmiernie.

Nie jest w tym filmie specjalnie ważny kontrast pomiędzy demonstrującymi pod oknami Generała a samym Generałem. Kontrast ten nie jest ważny, tym bardziej że prawie go nie ma – z jednej strony garstka młodzieży z heroicznym samozaparciem czcząca odległy dla niej jak Płowce albo Grunwald stan wojenny, z drugiej strony emeryt od swej niegdysiejszej absolutnej władzy jeszcze dalszy niż oni od Grunwaldu. Jeśli jest tu napięcie, to jest to nikłe, ślamazarnie iskrzące napięcie pomiędzy dwoma bezradnościami. Jeśli jest tu jakaś różnica, to jest to różnica taka, że młodzi spadkobiercy dawnych bojowników mają wypisaną w oczach zwierzęcą tęsknotę za Peerelem, który wyobrażają sobie jako ponętny i fabularnie atrakcyjny zabór – po Jaruzelskim gołym zaś okiem widać, że za czym jak za czym, ale za tamtymi atrakcjami on nie tęskni.

Nie są specjalnie istotne wypowiedzi samych demonstrantów, niewątpliwie szlachetne są ich intencje, ale merytoryczna argumentacja – w najlepszym razie – niepewna.

Nie jest też wbrew pozorom ważne to, co sam Generał mówi, zwłaszcza nie jest ważne to, co mówi o ówczesnych kluczowych sytuacjach, sztabowych naradach, planach operacyjnych, kontekstach geopolitycznych, naciskach Moskwy, napięciu społecznym czy osobistych dramatach.

Polityka 13.2001 (2291) z dnia 31.03.2001; Pilch; s. 99
Reklama