Archiwum Polityki

Krajobraz bez wieży

To już nigdy nie będzie ta sama Ameryka, ten sam Nowy Jork. To zdanie słyszeliśmy po tysiąc razy w ciągu ostatniego tygodnia. Odszukaliśmy więc przede wszystkim tych, którzy ledwie półtora miesiąca temu (POLITYKA 32) opowiadali, jaka jest ich Ameryka. To był reportaż o młodych Amerykanach z polskim rodowodem, o tych, którym właśnie spełniał się amerykański sen, o tych solidnie zakotwiczonych i mocno zakochanych w Nowym Jorku. Jaka jest teraz ich Ameryka?

Aleks

Aleks Storożyński, publicysta polskiego pochodzenia, laureat Pulitzera. W sierpniu 2001 r.: wzorcowy demokrata, kosmopolita, imprezowicz. Nawoływał amerykańskich Polaków, żeby wreszcie korzystali ze swoich praw wyborczych. Entuzjasta takiej Ameryki, w której każda mniejszość ma takie same prawa i korzysta z tego, że jest mniejszością.

Od pięciu dni chodząc po ulicach Aleks szuka twarzy o egzotycznych rysach. Zupełnie instynktownie sprawdza wzrokiem wszystkich przechodniów. Nigdy dotychczas tego nie robił. Teraz bada kolor skóry, profil, kształt nosa, zachowanie. Zapamiętuje. Na wszelki wypadek, gdyby trzeba było potem zidentyfikować wrogów.

Piątego dnia po tragedii jest przekonany, że Naród ich dostanie, a potem odbuduje te dwie wieże. Jeszcze lepsze, jeszcze bardziej nowoczesne, jeszcze bardziej niezłomne.

(Jerzy Wilczek, właściciel przedsiębiorstwa remontowego, od 16 lat w USA: – Najbardziej mnie przejmuje, że tych bliźniaków, tak tu zawsze nazywali wieże-bliźniaki, już więcej nie zobaczę. Jeszcze w niedzielę brałem udział w regatach polonijnych na Atlantyku, mam zdjęcie z jachtu: ja, a w tle bliźniaki).

Minęło pięć dni, ale kiedy zmienia się kierunek wiatru, nawet w klimatyzowanej redakcji dziennika „Daily News”, na 33 Ulicy, co najmniej trzy kilometry na północ od południowego cypla Manhattanu, czuć swąd spalonych kabli, betonu i słodkawy zapach spalonych ciał. Tak identyfikuje tę czarną, wciskającą się do pomieszczeń chmurę Aleks. – Wczoraj wieczorem wiało na wschód, w stronę Brooklynu, więc to samo czułem w moim mieszkaniu. Nie można się od tego uwolnić.

Apokalipsa zaczęła się dla Aleksa banalnie. Dojeżdżał do pracy, w radio powiedzieli, że jest wypadek, że wszystko można zobaczyć w telewizji.

Polityka 38.2001 (2316) z dnia 22.09.2001; Na własne oczy; s. 108
Reklama