Archiwum Polityki

Prawdziwy kibic z workiem u szyi

Najazd rozgorączkowanych fanów z całego świata na Niemcy – gospodarza mundialu – to zjawisko fascynujące i obfitujące w ciekawe sytuacje. Ale niektórzy prawdziwi kibice futbolu zadają sobie pytanie, w czyim interesie został on dokonany, czemu w istocie służy i kto naprawdę za nim stoi.

Centrum Dortmundu, cztery godziny do meczu Brazylia–Japonia, zespół bębniarzy rozcina powietrze rytmiczną nawałnicą czynioną przez tam-tamy, timbales, conga, werble, bongosy, kotły i tamburyny. W instrumenty uderzają wespół śniadzi młodzieńcy w podkoszulkach, półnagi czarny gość w żółtym pióropuszu oraz grupa zwinnych anorektycznych blondynek w okularach od Yves Saint Laurenta. Wokół nich buja się tłum z lodami w dłoniach, Japończycy błyskają cyfrowymi aparatami, owinięci we flagi Holendrzy podskakują, wytatuowany Anglik kręci młynka biodrami. A z boku w karnawałowym transie zbliża się ku nim, dmuchając w swoje lśniące instrumenty, trójka przypadkowych brazylijskich trębaczy, za którymi przeciska się ekipa niemieckiej telewizji. Za chwilę, ustawiona na tle grających, nada na żywo gorącą relację z samego serca mundialu.

Globalna wioska śpiewa i tańczy

Jak wiadomo prawdziwy kibic kocha piłkę i barwy klubowe ponad wszystko. Dla prawdziwego kibica poza piłką oraz barwami klubowymi liczy się niezbyt wiele lub wręcz nie liczy się nic, gdyż po prostu niczego liczącego się poza piłką i barwami klubowymi najzwyczajniej w świecie nie ma. Z tego też powodu prawdziwy kibic obserwuje wypadki niemieckie z dystansem oraz szczyptą nieufności. W wypadkach tych widzi on bowiem serię zdarzeń wymykających się niekiedy elementarnej kibicowskiej logice – logice, która zakłada, że kibicowanie to rzecz śmiertelnie poważna, więc albo się komuś kibicuje, albo nie, a jak nie, to do widzenia.

Czuje on przez swoją wrażliwą kibicowską skórę, że chociaż na pięknych niemieckich stadionach panuje niebywała wrzawa, powiewają flagi, przetacza się meksykańska fala, śpiewane są chóralne pieśni, to jednak jakieś to wszystko nie takie – jakieś nazbyt pozytywnie rozwibrowane, dyskotekowe, nadmiernie rozbawione, a przez tę swoją nadmierność sztuczne, płytkie, odrywające się od zdrowego, futbolowego korzenia.

Polityka 27.2006 (2561) z dnia 08.07.2006; Temat tygodnia; s. 18
Reklama