Archiwum Polityki

Kandahar

[dobre]

Film pokazywany był na zeszłorocznym festiwalu w Cannes, gdzie dostał nagrodę Jury Ekumenicznego. Dzisiaj obraz cenionego irańskiego reżysera Mohsena Makhmalbafa nabiera nowych znaczeń. Rzecz dzieje się bowiem w Afganistanie, który po 11 września ze zrozumiałych powodów interesuje nas bardziej niż rok temu, kiedy sama nazwa geograficzna, będąca tytułem filmu, też mówiła nam niewiele. W Kandaharze mieszka pogrążona w depresji kobieta, która postanowiła popełnić samobójstwo. Na pomoc podąża jej siostra, która kilkanaście lat wcześniej wyemigrowała do Kanady, a teraz powraca w rodzinne strony. Ma dwa dni, by uratować siostrę, musi jednak w tym czasie pokonać odległość między granicą irańską a Kandaharem. Wbrew narzucającym się skojarzeniom, to nie jest afgańskie kino drogi, to jest droga przez mękę. Reżyser celowo zwalnia akcję, by pokazać nam z bliska Afganistan pod rządami talibów. Rekwizyty religijnego ucisku okazały się zresztą bardzo fotogeniczne: wędrujące przez pustynię kobiety schowane za czarczafami wyglądają naprawdę niesamowicie. Reżyser ma zresztą skłonność do pięknych obrazów i metafor. Na pewno zapadnie w pamięci widok zrzucanych z samolotu protez, po które biegną, prześcigając się, kalecy. To co wygląda na pomysł surrealistyczny w stylu Bunuela, jest jednak sceną wziętą z rzeczywistości. W tym dosyć egzotycznym filmie mamy też polski akcent –- w ośrodku Czerwonego Krzyża pracują nasze lekarki –- wolontariuszki. Z ekranu pada nawet dialog w naszym ojczystym języku: „A dajże im już te protezy i niech sobie pójdą!”. (zp)

[bardzo dobre]
[dobre]
[średnie]
[złe]
Polityka 5.2002 (2335) z dnia 02.02.2002; Kultura; s. 44
Reklama