Ale obecnie problem ten jest dla SLD szczególnie niewygodny. Premier spotyka się z papieżem i z prymasem, stosunki z Kościołem katolickim układają się lepiej niż kiedykolwiek. Ustalił się niepisany układ, że zachowanie status quo w sprawie aborcji to cena za poparcie Kościoła dla akcesu Polski do Unii Europejskiej. Lepiej milczeć, bo wiadomo, że jakakolwiek próba liberalizacji ustawy wywoła wojnę ideologiczną, a nie trzeba do tego wiele.
Niedawno Izabela Jaruga-Nowacka z Unii Pracy, pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn, pytana przez Monikę Olejnik stwierdziła, że ustawa jest zła i należałoby ją zmienić. To wystarczyło. Minister Jaruga-Nowacka domaga się aborcji na życzenie – napisał na pierwszej stronie dziennik „Życie”. W TVN stwierdzono, że wysunęła się przed szereg, a biskup Tadeusz Pieronek nazwał ją „feministycznym betonem, którego nie zmieni nawet kwas solny”.
– Od kilku dni zajmuję się głównie wyjaśnianiem, że nie jestem wielbłądem – żali się Izabela Jaruga-Nowacka. – Powiedziałam to, co mówię zawsze: ustawa jest zła. To jest mój pogląd. Nie podjęłam natomiast żadnych kroków, by ją w tej chwili nowelizować. To wymysł mediów. Jestem ostatnią osobą, której zależy na wojnie ideologicznej, bo wtedy zawsze tracą kobiety, a zyskują radykałowie. Nie chodzi o to, by na siłę zmieniać ustawę, ale by poprawić sytuację kobiet: nie dopuszczać do niechcianych ciąż, stosować prewencję, pomagać. W Polsce ten problem nie jest rozwiązany.
Jej partyjny kolega wicepremier Marek Pol, dociśnięty przez Monikę Olejnik, czy ustawa powinna być tak restrykcyjna, odpowiedział: – Nie powiem niczego nowego, jeśli powiem, że nie.