Archiwum Polityki

Knur z Akademii

Strach przed chorobą Creutzfeldta-Jakoba spowodował, że coraz więcej osób widząc na talerzu kawałek befsztyka czuje się niemal jak przy rosyjskiej ruletce. Na pytanie, jeść albo nie jeść mięsa, coraz częściej odpowiadamy przecząco. Popyt na wołowinę gwałtownie się skurczył. Wydłuża się lista potraw zwiększonego ryzyka. Do móżdżku na grzance dołączyły flaki, steki (tzw. T-bone), a nawet parówki uznawane przez niektórych za dietetyczne. Straciliśmy kompletnie głowę, czy też może zachowujemy się racjonalnie?

Na świecie dotychczas na chorobę vCJD zmarło sto osób, na raka płuc umierają miliony, a mimo to ciągle setki milionów jeszcze żyjących nie są w stanie uwolnić się od tytoniowego nałogu.

Na poczucie utraty żywnościowego bezpieczeństwa przez konsumentów wpływają nie same fakty, ale krańcowo różne ich interpretacje. Im jednak ktoś wie więcej na ten temat, tym bardziej unika jednoznacznych ocen. Prof. Paweł Liberski z Akademii Medycznej w Łodzi nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy około miliona krów na świecie zarażonych do tej pory encefalopatią gąbczastą bydła to wystarczająco dużo, żeby lękać się epidemii Creutzfeldta-Jakoba u ludzi (vCJD).

Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach prawdopodobieństwo zachorowania na vCJD osób spożywających wołowinę określa na 1 przypadek na miliard konsumentów w skali roku. Prof. Jan F. Żmudziński z tegoż instytutu odcina się od brytyjskich klinicystów obawiających się, że wiele osób może być zarażonych i porównujących zagrożenie do plagi egipskiej. Obserwuje się bowiem wyraźny spadek zachorowań zwierząt na BSE. Prof. Paweł Liberski twierdzi jednak, że naukowcy od kilku tygodni nie mają już wątpliwości, że choroba u człowieka rozwija się przez kilkanaście lat. Oznacza to, że obecna statystyka zachorowań ludzi odzwierciedla stan zdrowia krów z połowy lat 80., kiedy BSE u bydła dopiero zaczynało się rozwijać. Fala zachorowań u ludzi będzie się więc nasilać.

Krańcowo różne są też oceny zagrożenia tą chorobą w Polsce. Nasz rząd uważa, że Polska jest wolna od BSE, ponieważ nie zanotowano u nas ani jednego przypadku. Jak na razie chroni nas więc przed nią zamykając granice przed zagranicznym mięsem, zwierzętami i mączką mięsno-kostną. Od 1 kwietnia miały też obowiązywać dodatkowe środki ostrożności, czyli oddzielenie od mięsa wołowego elementów szczególnego ryzyka: głów, rdzenia kręgowego, części przewodu pokarmowego i ich utylizacji.

Polityka 15.2001 (2293) z dnia 14.04.2001; Gospodarka; s. 73
Reklama