Sejm uchwalił ostatecznie ordynację wyborczą i dość powszechnie oczekuje się prezydenckiego weta. Powodów jest dostatecznie dużo: zmieniono system przeliczania głosów na mandaty, zlikwidowano listę krajową, wyznaczono granice nowych okręgów na pięć miesięcy przed wyborami, a więc w terminie mało przyzwoitym. Na napisanie nowej ordynacji dostosowanej do nowego podziału terytorialnego Sejm miał dwa lata. Nie zrobił tego, gdyż bardziej patrzono w sondaże opinii publicznej niż w projekty prawa wyborczego i w ostatniej chwili sztukowano to prawo pod aktualne wyniki badań partyjnych preferencji. Pokazano tym samym też niebezpieczną drogę zmieniania ordynacji pod koniec każdej kadencji Sejmu, dla wygody aktualnie ukształtowanej większości. Przeszkodą dla prezydenckiego weta nie powinien być fakt, że ustawa zawiera ścisłe (czasem nierozsądnie ścisłe), przepisy antykorupcyjne. Korupcji politycznej tą drogą i tak się nie zwalczy. Wielka korupcja kryje się dziś bowiem w politycznym zawłaszczeniu państwa, w traktowaniu państwa jako partyjnego i klikowego łupu.