Kiedy Polska stanie się członkiem Unii Europejskiej, będzie w niej szóstym krajem pod względem liczby ludności – po Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii, Włoszech i Hiszpanii. Znacznie gorzej wypadamy pod względem wyników naukowych. Tylko w trzech dziedzinach: chemii, fizyce i matematyce liczba prac naukowych plasowałaby Polskę na szóstym miejscu. Trochę gorzej – miejsce siódme w Unii – byłoby w astrofizyce, historii i materiałoznawstwie. I na tym kończą się dobre wieści. W pozostałych dziedzinach jest znacznie gorzej. Na przykład w medycynie wyprzedzamy wprawdzie mający nieco ponad 400 tys. mieszkańców Luksemburg, ale jesteśmy bardzo daleko za pozostałymi państwami członkowskimi Unii i trudno pogodzić się z faktem, że z mającej czterokrotnie mniej ludności Grecji pochodzi dwa razy więcej publikacji niż z Polski.
Jesteśmy krajem dużym, toteż w rankingu sumarycznych wyników naukowych nadal jesteśmy lepsi niż kilka małych państw Unii, jak Luksemburg, Portugalia, Grecja, Austria, Finlandia, Irlandia i Dania. Zawdzięczamy to jednak tylko niezłej pozycji naszych nauk ścisłych. Ale prawdziwy obraz uzyskamy porównując „produkcję naukową” w przeliczeniu na jednego mieszkańca. To porównanie jest niezwykle deprymujące. Pod tym względem ustępujemy wszystkim krajom UE (włącznie z Luksemburgiem, w którym nie ma żadnej wyższej uczelni!). Gorzej, ustępujemy także Czechom, Estonii, Węgrom, Słowacji i Słowenii, które wraz z nami chcą być w pierwszej turze rozszerzenia Unii.
Jeszcze gorzej wygląda sprawa jeśli chodzi o patenty. Według ostatniego wydania „OECD in figures” (Paryż, 2000) Polska ustępuje znacznie czternastu krajom Piętnastki pod względem liczby patentów na głowę mieszkańca i dorównuje tylko Grecji.