– Skargi napisali do nas rodzice zarówno z dużych jak i małych miast, z bardzo różnych regionów kraju – opowiada dyrektor Mariola Chojnacka z biura rzecznika praw dziecka. Zażalenia, badane obecnie przez biuro, pozostają poufne. – Dotyczą przypadków nieustalonego z rodzicami przeniesienia po wakacjach dziecka do innej klasy, zdaniem rodziców – klasy dzieci słabiej uczących się, drugorocznych, trudniejszych wychowawczo. Zwykle rodzice piszą o kryterium gorszych ocen, ale niektórzy zwracają także uwagę na środowisko, z którego pochodzą uczniowie.
Zdolny z domu
– Bzdura. Absolutnie nie mamy żadnej klasy składającej się z dzieci biznesmenów, urzędników i nauczycieli – odpowiada Mariola Nawrocka, dyrektor warszawskiego Gimnazjum nr 5 im. Jana Pawła II, której pewnego dnia na antenie radiowej Trójki słuchaczka zarzucała tworzenie elitarnych klas. Na antenie rozgorzała spontaniczna dyskusja na temat – jak utrzymywali niektórzy uczestnicy – plagi selekcjonowania dzieci w szkołach.
– Zapewniamy tylko dzieciom kontynuację nauki języka obcego. Poziom zaawansowania decyduje o podziale na klasy – twierdzi dyrektor Nawrocka. Nie wyklucza jednak, że być może dzieci z klas zaawansowanych językowo pochodzą z bardziej elitarnych domów, gdzie rodzice wcześniej zadbali o naukę i rozwój dziecka. – Ale nigdy się nad tym nie zastanawiałam, to nie było kryterium – podkreśla.
– Jasne, że są u nas klasy lizusów i lisów – diagnozują Paweł, Piotrek i Jacek (imiona zmienione) z pierwszej klasy tego gimnazjum, którzy – jak podkreślają – zawsze jechali na trójach i już na pierwszy rzut oka wyglądają na lisów. W zamglone, deszczowe południe podpierają szarą ścianę szkolnego budynku, pasującą do blokowych okolic.