Archiwum Polityki

Kości rzucone

Rozpoczęła się pierwsza wojna XXI wieku: 7 października wieczorem USA i Wielka Brytania przystąpiły do bombardowania lotnisk, instalacji radarowych i obrony przeciwlotniczej afgańskich talibów – w odwecie za atak 11 września na Nowy Jork i Waszyngton. Bombardowania te mogą stanowić wstęp do długotrwałej operacji lądowej zmierzającej do obalenia w Afganistanie dotychczasowych władz, które dały schronienie al Kaidzie – bazie terrorystów Osamy ibn Ladena.

Główne kraje świata, w tym – co charakterystyczne i bezprecedensowe – wszystkie wielkie mocarstwa poparły Waszyngton, uznając odwet za zasadny. Było to tym łatwiejsze, że afgański reżim talibów – w chwili ataku – uznawały tylko trzy państwa: sąsiedni Pakistan oraz Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie, przy czym dwa ostatnie po 11 września położyły kres stosunkom dyplomatycznym z talibami, a Pakistan publicznie udzielił Waszyngtonowi zapewnień, że popiera ukaranie sprawców zamachu na Amerykę. Na forum międzynarodowym za legalne władze Afganistanu uważa się Sojusz Północny, który kontroluje co najwyżej 10–15 proc. terytorium kraju, lecz od dawna walczy z talibami. Afganistan jest tak trudnym terenem dla wojsk lądowych, że wielu specjalistów, w tym zwłaszcza wojskowi rosyjscy, którzy tam wkroczyli w 1979 r., przestrzegało Amerykanów przed „nowym Wietnamem”.

Z pewnością więc Amerykanie i Brytyjczycy– poza rajdami sił specjalnych, prawdopodobnie już obecnych w Afganistanie – nie będą sami prowadzić walk w górach; powinni tę wojnę wygrać siłami dwóch ugrupowań afgańskich wrogich talibom: wspomnianego Sojuszu Północnego i innego ugrupowania pod wodzą Ismaila Chana „Lwa Heratu”. Uzbrajanie i logistyczne wspieranie ofensywy opozycji afgańskiej jest ważnym elementem amerykańskiego planu. Wiadomo też, że Waszyngton liczy na bunt w obozie samych talibów w okolicach Kandaharu. Przynajmniej część zwolenników talibów zdezerteruje, część zdradzi. W tradycyjnej strukturze plemiennej nagła zmiana sojuszów nie byłaby niczym nowym. Niezwłocznie po ataku amerykańskim minister legalnego rządu afgańskiego Abdullah Abdullah powiedział telewizji BBC, iż w ciągu paru dni Sojusz Północny może dojść do Kabulu i Kabul padnie.

Polityka 41.2001 (2319) z dnia 13.10.2001; Wydarzenia; s. 15
Reklama