Arturo Perez-Reverte: Terytorium Komanczów. Wyd. Muza. Warszawa 2001, s. 148
W Polsce Perez-Reverte to autor znany od niedawna ze świetnych erudycyjnych thrillerów osnutych wokół wielkiej sztuki, religii, okultyzmu, historii. Kochają go fani czarnego kryminału spod znaku Raymonda Chandlera i wielbiciele narracji Stendhala. Jednak dla Hiszpanów ten 50-letni dziś pisarz przede wszystkim był twarzą telewizyjną, korespondentem wojennym państwowej TVE, wcześniej jeszcze zasłynął jako reporter z afrykańskich wojen dziennika „Pueblo”. Dopiero później stał się autorem bestsellerów takich jak „Szachownica flamandzka” czy „Klub Dumas”. W „Terytorium Komanczów” sumuje swoje doświadczenia dziennikarskie. Ryszard Kapuściński pisał kiedyś o wędrownym cyrku dziennikarzy z wielkich mediów międzynarodowych przemieszczających się z wojny na wojnę. Perez-Reverte był jednym z nich i świat ten opisuje. Z talentem i ironią. Z pasją i dystansem. Z poczuciem humoru, tchnieniem cynizmu i skrytym romantyzmem. Książka pełna portretów dziennikarskich szaleńców skrzy się od anegdot – a wszystko w atmosferze oczekiwania przez dwójkę dziennikarzy telewizji hiszpańskiej na wysadzenie mostu w czasie wojny w b. Jugosławii (żadnemu kamerzyście wcześniej nie udało się być świadkiem takiego wydarzenia w czasie ostatniej wojny bałkańskiej). Bohaterowie bez pretensjonalnego moralizowania pokazują niezwyciężalny świat zakłamania i obłudy grupujący pospołu polityków, dyplomatów, intelektualistów i biznesmenów otaczających współczesne wojny. Dla dziennikarzy i zainteresowanych współczesnym światem informacji lektura obowiązkowa, dla wszystkich pozostałych świetne czytadło pobudzające do refleksji.
[warto mieć w biblioteczce]
[nie zaszkodzi przeczytać]
[tylko dla znawców][czytadło][złamane pióro]