Archiwum Polityki

Mów mi Krzyś

Szefem sztabu wyborczego koalicji SLD-UP odpowiedzialnym za program i za kształt list kandydatów do parlamentu został Krzysztof Janik, sekretarz generalny SLD. Ten wybór był oczywisty. W sztabach wyborczych praktykował od prezydenckiej kampanii Cimoszewicza, dla Kwaśniewskiego wymyślił hasło „Wybierzmy przyszłość”, przez specjalistów uznane za najlepsze w całej kampanii. Dowodził sztabem SLD w czasie wyborów samorządowych, po których ugrupowanie to rządzi lub współrządzi w 9 województwach. Od 1997 r. jest sekretarzem generalnym SLD i drugim po Leszku Millerze człowiekiem w partii. Teraz ma przed sobą zadanie być może najtrudniejsze: doprowadzić Sojusz do największego w dziejach tej formacji zwycięstwa, najlepiej takiego, które pozwoli na samodzielne rządzenie.

Dziennikarze tygodnika „Nowe państwo” próbując kilkanaście miesięcy temu opisać Krzysztofa Janika i poszukując w jego osobie sprzeczności pisali tak: „Regularnie słucha Radia Maryja oraz czytuje »Głos« Antoniego Macierewicza, ale sam pisywał do »Nie«. Zapewnia, że gardzi aparatczykami, choć przepracował w aparacie młodzieżowym i partyjnym kilkanaście lat. Był szefem kółka ministranckiego, teraz do kościoła nie zagląda. Reklamowany jako świetny kompan lubi czystą i śledzie. Świetnie gra w bridża, nałogowo układa pasjanse”.

Przyjaciele i polityczni przeciwnicy (wrogów Janik zdaje się nie mieć) mogą tę listę niby sprzeczności uzupełniać. Stanisław Zając, dziś wicemarszałek Sejmu, dawniej kolega ze studiów, zauważa, że to polityk bardzo pewny siebie i swojej pozycji, ale nie pchał się nigdy na pierwsze strony gazet. Janusz Zemke z SLD sądzi, że Janik nie ma temperamentu sekretarza generalnego i do pełnienia tej funkcji musi się przełamywać wewnętrznie, gdyż jego siłą jest umiejętność perswazji, a nie wymuszanie dyscypliny, w efekcie jest zbyt miękki wobec ludzi. Zbigniew Siemiątkowski, też z SLD, wprost przeciwnie, uważa, że to funkcja dla niego wymarzona, bowiem jest organizatorem znakomitym. Leszek Miller zapewne chciałby podeprzeć w oczach gości tę opinię o Janiku jako o organizatorze znakomitym, namawiając go do uporządkowania gabinetu przy ul. Rozbrat, który jest magazynem akcesoriów po kilku wcześniejszych kampaniach i partyjno-towarzyskich wizytach, podczas których sekretarzowi generalnemu wręcza się proporczyki i inne gadżety. W każdym razie wejść do gabinetu można, przysiąść też, rozgościć się w stertach papierów i pudeł już trudno.

Polityka 17.2001 (2295) z dnia 28.04.2001; Kraj; s. 19
Reklama