W PRL i w III RP turystyka bywała samodzielnym resortem, łączono ją ze sportem, a nawet z handlem wewnętrznym i usługami. W styczniu br. schedę po zlikwidowanym Urzędzie Kultury Fizycznej i Turystyki podzielono w ten sposób, że powołano odrębny Komitet Kultury Fizycznej i Sportu, turystykę zaś (w UKFiT podlegała wiceprezesowi Gwidonowi Wójcikowi) włączono do resortu transportu. Powołano departament turystyki, a sam Wójcik w lutym otrzymał nominację na podsekretarza stanu.
Nie minął nawet kwartał od przeprowadzki urzędników do gmachu przy ulicy Chałubińskiego, kiedy rozpadła się koalicja AWS-UW. Syryjczyk i Wójcik (obaj członkowie UW) złożyli dymisje. Pierwszy wrócił do Sejmu na etat posła zawodowego. Na Wójcika fotel tam nie czekał, gdyż w 1997 r. przegrał wybory do parlamentu. Wtedy to właśnie partia skierowała go na posadę I zastępcy prezesa UKFiT. Przy jego dużym zaangażowaniu powstała ustawa o powołaniu Polskiej Organizacji Turystycznej, której zadaniem jest m.in. promocja turystyki do Polski. Kiedy ją przyjęto, premier latem 1999 r. na pierwszego prezesa POT powołał właśnie Wójcika.
W czerwcu 2000 r. nowym ministrem transportu został Jerzy Widzyk. Już na pierwszym spotkaniu z dyrektorami departamentów oznajmił, iż premier Jerzy Buzek, korzystając z uprawnień wynikających z ustawy o działach administracji rządowej, przeniósł turystykę z transportu do resortu gospodarki. Urzędnicy od turystyki znów zaczęli pakować manatki, zamawiać nowe pieczątki i kojarzyć fakty.
Premier 13 czerwca podpisał rozporządzenie o utworzeniu Ministerstwa Rozwoju Regionalnego i Budownictwa (jego szefem został Jerzy Kropiwnicki z ZChN), któremu trzeba było nadać włości.