Archiwum Polityki

Ten i tamten Jarocin

Festiwal w Jarocinie do momentu decyzji o jego zamknięciu, podjętej przez władze miejskie pięć lat temu, zawsze budził niepokój i kontrowersje. Dla wielu osób Jarocin był symbolem rozpasania i młodzieżowej degrengolady, dla innych był to polski Woodstock, wraz z jego mitem buntu przeciw oficjalnej kulturze i komercji. I tak trwały zażarte dyskusje między zwolennikami a przeciwnikami festiwalu, aż ci drudzy wygrali. Ich zwycięstwo jednak okazało się pyrrusowe. Miasto zyskało spokój, ale straciło też wyjątkową okazję do autopromocji. Po latach władze Jarocina zatęskniły za festiwalem. Ale próba ożywienia mitu nie bardzo się udała. Świadczy o tym słaba frekwencja i brak atmosfery na tegorocznej, jakby wymuszonej imprezie. Dla kolejnego pokolenia nastolatków legenda „tamtego Jarocina” zapewne nie ma znaczenia. A koncertów tego lata jest mnóstwo w całym kraju. Także okazji do ewentualnej zadymy. Nowe zjawiska muzyczne tak szybko wsysane są do oficjalnego obiegu, że trudno dziś określić, gdzie jest obszar kultury niekomercyjnej. Młodzież odwróciła się od Jarocina właśnie w chwili, gdy jego władze ustawiły się do niej frontem. Kiedyś było odwrotnie.

Polityka 34.2000 (2259) z dnia 19.08.2000; Komentarze; s. 13
Reklama