Nie mogę zgodzić się z tendencyjnym w swojej wymowie artykułem Doroty Czajkowskiej-Majewskiej [„Przekłute dusze”, POLITYKA 2, o rzekomych niebezpiecznych szczepieniach – red.]. Tekst ten na pewno wywoła u wielu czytelników nieufność do szczepień, autorka bowiem używając dramatycznych zwrotów przytacza sensacyjne, ale niepotwierdzone naukowo teorie na temat szkodliwości szczepionek, a zwłaszcza wywoływania autyzmu. To dziwne, zważywszy, że jest pracownikiem naukowym prestiżowego amerykańskiego ośrodka akademickiego, a przecież to właśnie amerykański kalendarz szczepień jest najbogatszy, a stosowany tam system wykrywania działań niepożądanych bliski doskonałości.
Warto podkreślić dwa istotne zagadnienia związane ze szczepieniami. Po pierwsze, najintensywniej są one stosowane u młodszych dzieci, czyli w okresie, gdy ujawnia się wiele schorzeń uwarunkowanych genetycznie. Po drugie, szczepionka jest silnym bodźcem dla całego organizmu, zwłaszcza układu odporności oraz śródbłonka naczyń krwionośnych, a wiele chorób, o związek z którymi podejrzewano szczepionki, ma właśnie podłoże immunologiczne lub genetyczne. W takich przypadkach szczepionki mogą przyspieszać pojawienie się objawów, które prędzej czy później wystąpiłyby samoistnie lub pod wpływem innego bodźca. W przypadku autyzmu mogą występować wszystkie te elementy jednocześnie, gdyż coraz więcej badań wykazuje, że jest to schorzenie związane z nieprawidłowymi procesami zachodzącymi w tkance mózgowej i uwarunkowanymi genetycznie.
Pamiętajmy, że żadna inna interwencja medyczna nie jest tak intensywnie wykorzystywana w pierwszych dwóch latach życia człowieka jak szczepienia, co jednak nie uprawnia do budowania hipotez o ich szkodliwym wpływie na organizm.