Pod koniec ubiegłego roku NIK podsumowała cztery wcześniejsze reformy górnictwa. Wnioski były porażające: choć wydaliśmy z budżetu przez 12 lat ponad 34 mld zł na jego naprawę, choć z kopalń odeszło blisko 300 tys. ludzi, choć wydobycie spadło o połowę, to – mimo gigantycznych umorzeń – górnictwo pozostało wielką kopalnią długów. Dokonane ostatnio odkrycie, że finansowy dołek jest jeszcze głębszy, pociąga za sobą pytania: czy w węglowych spółkach uprawiano kreatywną księgowość na wzór amerykańskiego Enronu, a ze Śląska płynęły do rządowych ekip nieprawdziwe dane? I co to oznacza dla powstającej Kompanii Węglowej?
Dobry klient
Bez sensownych odpowiedzi szlag trafi również nową reformę: – Ponownie zostanie zbadana kondycja finansowa spółek węglowych – zapowiada Jarosław Klima, prezes Kompanii Węglowej. Prezes Klima to finansista. Do tej pory był jednym z dyrektorów Górnośląskiego Banku Gospodarczego. Jego zastępcą została Henryka Pieronkiewicz, była prezes Banku Przemysłowo-Handlowego i PKO BP. – To dla nas przykra niespodzianka, ale nie możemy już wstrzymać procesu przejmowania kopalń. Ich bilanse będziemy badać w biegu. Nie ma jednak innego wyjścia – mówi Henryka Pieronkiewicz.
W Górnośląskim Banku Gospodarczym nowy prezes KW zajmował się klientami instytucjonalnymi, a więc również firmami górniczymi: – Górnictwo brało u nas na wypłaty kredyty krótkoterminowe, solidnie poręczone i zabezpieczone – mówi prezes. – Pieniądze oddawało w terminie i co do złotówki. Z naszego punktu widzenia był to bardzo dobry klient.
I trudno się dziwić: – Od lat najważniejszą sprawą dla każdego dyrektora kopalni było i jest zdobycie pieniędzy na pensje – mówi senator Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo.