Archiwum Polityki

Porwane wątki

Dopiero po czterech latach od zaginięcia Krzysztofa Olewnika złapano pierwszy trop. Aresztowano mężczyznę, który może mieć związek z porwaniem. Na wątkach tej sprawy będą się uczyć kandydaci na prokuratorów, policjantów i sędziów. Dowiedzą się, jak nie należy postępować, kiedy dochodzi do uprowadzenia człowieka.

Porwanie Krzysztofa Olewnika (miał wtedy 25 lat) to wyrzut sumienia organów ścigania. Popełniono dziesiątki błędów. Nie zbadano wszystkich śladów. Pominięto istotne wersje. Zlekceważono dowody. Do dzisiaj nie wiadomo, czy tylko z powodu niekompetencji, czy także ze złej woli.

Zawinili wszyscy. Policja, bo sprawę przydzielono przypadkowym funkcjonariuszom. Prokuratura, bo trzymała się jednej wersji i coraz bardziej brnęła w swoim uporze. Biuro detektywa Rutkowskiego, bo nie znalazło ofiary, ale bez żenady skasowało od rodziny nieszczęśnika pieniądze i podsunęło fałszywego informatora, który jak pijawka wysysał od Olewników forsę. Janusz Kaczmarek, prokurator krajowy i zrazem najlepszy w Polsce specjalista od spraw porwań, zna wiele podobnych przykładów. Ojcu uprowadzonej 15-latki policja kazała składać doniesienie o przestępstwie na komendzie przy obcych ludziach. Bandyci ostrzegli go, że nie może informować policji. Przerażony jechał na komendę kilka razy zmieniając taksówki i starając się wtopić w tłum. – Jest zasada, że w takich przypadkach policja musi objąć dom ofiary obserwacją, ale całkowicie dyskretną. Rodzinom porwanych trzeba przydzielić pomoc psychologiczną, instruować, jak mają rozmawiać z porywaczami, jak się zachowywać – wylicza Kaczmarek.

Przez cztery lata ojca uprowadzonego Krzysztofa, Włodzimierza Olewnika, właściciela dużych zakładów mięsnych w Drobinie, pozostawiono samemu sobie. Nikt mu nie doradzał, prawdopodobnie nawet nie prowadzono podsłuchów (poza założonymi przez Rutkowskiego). Poruszał niebo i ziemię szukając pomocy. Nie znalazł jej. Chciał, żeby sprawę przejęło Centralne Biuro Śledcze. Domagał się przeniesienia postępowania do prokuratury w Olsztynie, bo wiedział, że tam pracuje jeden z lepszych specjalistów od porwań w Polsce (prokurator Piotr Jasiński).

Polityka 50.2005 (2534) z dnia 17.12.2005; kraj; s. 34
Reklama