Archiwum Polityki

Igrzysk wystarczy!

Lud rzymski żądał od swoich władców panem et circenses – chleba i igrzysk. U nas z chlebem jest, jak jest, a jak jest – nie stanowi pola szczególnego zainteresowania panów posłów. Poświęcili się oni bowiem przede wszystkim igrzyskom. Zapewniają je powołane specjalnie w tym celu (bo innego doprawdy dopatrzyć się trudno) śledcze komisje sejmowe. Ostatnia zabawa nazywa się: „Polowanie na Kulczyka”. Oparta jest na pomyśle podwójnie przebiegłym. Z jednej strony cieszy nienawistników z komisji, mających nadzieję, że przy odpowiednim manipulowaniu manetkami zbliżą się na odległość rzutu błotem do prezydenta i prezydentowej. Z drugiej, pospólstwo narodowe zawsze chętnie zabierze się za osobnika wskazanego palcem i mianowanego „najbogatszym człowiekiem w kraju”. Samograj po prostu. Nałęcz pluć sobie musi w brodę, że nie wpadł na to za komisji pierwszej. A przecież na pewno, w jakimś momencie, spotkał się Kulczyk i z Jakubowską, i z Kwiatkowskim, może by się nawet zdjęcie znalazło. Cokolwiek powie, znaczna część społeczeństwa wiedziała będzie, że złodziej.

– Wie pani, moja pani, że ten Kulczyk waży ze cztery miliardy dolarów?
– Nie do wiary, moja pani!
– A wie pani, że miliard to nie sto, ale tysiąc milionów.
– Jezusie, Maryjo, a to się nakradł!

Nie ma w tym bynajmniej przesady. Opinii publicznej wmówiono już na przykład skutecznie, że przedstawiciele świata polityki nie powinni się kontaktować z kapitalistami, albowiem styk władz z biznesem jest zawsze „korupcjogenny”. Innymi słowy, kiedy się minister spotka z milionerem, to wiadomo, że przynajmniej jeden z nich, choć najczęściej obaj, chce ukraść, wziąć łapówkę lub dokonać jakiegoś innego „skoku na kasę”.

Polityka 50.2004 (2482) z dnia 11.12.2004; Stomma; s. 114
Reklama