Archiwum Polityki

Niedźwiedź na swoim

Słoweniec nie jest osobnikiem nazbyt mobilnym. Więcej siedzi na miejscu niż jeździ, choć pokonanie samochodem odległości od wschodnich do zachodnich granic państwa zajmuje nieco ponad trzy godziny, a z północy na południe wystarczą nawet dwie.

Przez cały miesiąc Słoweńcy ustawiali się karnie w długiej kolejce, by w końcu trafić do mrocznej sali Biblioteki Narodowej w Lublanie, gdzie w małym zaciemnionym pomieszczeniu ustawiono przeszkloną witrynę. Spoczywał w niej średniowieczny manuskrypt. W czasach komunistycznego reżimu kolejek w mieście nie brakowało, a to po cukier, a to po mięso lub węgiel. Teraz, w czasach demokracji, ludzie tłoczą się co najwyżej po bilety na atrakcyjny film lub spektakl. Co zatem sprawiło, że oto książka stała się przedmiotem pożądania? Przecież ani wystawiony w gablocie zbiór tekstów liturgicznych, ani tym bardziej gwałtowna potrzeba kontaktu z Bogiem, nie przyciągnęły tłumów przed gmach biblioteki. Zresztą tekst na pergaminowych kartach napisany został w starym języku słoweńskim, którym posługiwano się pod koniec X w.

Wydarzenie to – pośrednio – zawdzięczają Słoweńcy przystąpieniu do Unii Europejskiej, które zostało symbolicznie upamiętnione decyzją niemieckiego archiwum, by po raz pierwszy publicznie pokazać w Słowenii najstarszy zabytek słoweńskiego piśmiennictwa, tzw. Fragmenty fryzyńskie. W kolejnych relacjach telewizyjnych można było zobaczyć pochylonego nad księgą prezydenta, premiera, prymasa... To prawdziwie groteskowa sytuacja, kiedy posługiwanie się językiem – praktycznie niezrozumiałym dla kogokolwiek poza garstką współrodaków – wyzwala serię wydarzeń, które w konsekwencji kształtują wizerunek narodu.

Jak widzą Słoweńców Włosi, Szwajcarzy, Anglicy?

Na to pytanie nie ma odpowiedzi, jako że tak naprawdę większość z nich nie wie nawet, gdzie ma ów kraj zlokalizować na mapie. Pół biedy, kiedy Słoweniec udaje się w podróż do Ameryki albo do odległych egzotycznych krajów. Zaczyna wtedy działać specyficzne modus vivendi, gdyż każdy urzędnik, przed którym staje, sprawia wrażenie, jakby ujrzał ósmy cud świata.

Polityka 35.2004 (2467) z dnia 28.08.2004; Świat; s. 52
Reklama