Archiwum Polityki

Drapią, miksują, królują

Podczas ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich ceniona islandzka piosenkarka Björk zaśpiewała jeden utwór, natomiast aż dwie godziny występował Tiësto, uznawany za jednego z najlepszych didżejów świata. Skąd się bierze ten kult didżejów, którzy często tylko odtwarzają cudze utwory?

Występy najsławniejszych didżejów zapowiadane są jak koncerty i otacza je atmosfera wielkiego wydarzenia. Didżeje weszli do kategorii wannabes, czyli profesji, o których się marzy, będąc nastolatkiem.

Didżej nie jest muzykiem w tradycyjnym znaczeniu. Odpowiada jedynie za oprawę muzyczną wieczoru. Przynosi do klubu walizkę płyt i używa ich w wybranej przez siebie kolejności. Oczywiście nie jest to zwykłe puszczanie, identyczne z odtwarzaniem kolejnych utworów z płyty. Podstawowym zajęciem didżeja podczas imprezy jest miksowanie – przechodzenie z utworu na utwór w taki sposób, by nie było chwili przerwy. Didżeje zwalniają więc poszczególne utwory lub je przyspieszają, żeby wyrównać tempa nagrań, które chcą połączyć. Następnie nakładają na siebie rytmy obu ścieżek, by zlały się w jeden i w końcu płynnie przechodzą z jednej płyty na drugą.

Czasami didżej ingeruje w integralność kompozycji

, dodając nową ścieżkę basu czy perkusji albo obcinając wysokie tony. Można też jednocześnie puścić dwa czy trzy nagrania, jeśli są w odpowiedniej tonacji i identycznym tempie, tworząc tym samym nowe połączenia.

– DJ musi być dobrym obserwatorem, mieć wyczucie, co w danym momencie puścić, co chce usłyszeć publiczność – mówi DJ Chris Da Break.

O poziomie didżeja decyduje przede wszystkim sprawność techniczna – umiejętne miksowanie, scratching (rytmiczne „drapanie” analogowych płyt) oraz wykorzystywanie całej masy elektronicznych procesorów efektów. Oprócz techniki liczy się też muzyczna erudycja – wiedza wyrażana doborem interesujących nagrań prezentowanych w secie, czyli jednym wejściu trwającym od godziny po całą noc.

Polityka 36.2004 (2468) z dnia 04.09.2004; Kultura; s. 62
Reklama