W zeszłym tygodniu na czołówkach gazet dwukrotnie pojawiły się piersi. W „Trybunie” zwracała uwagę relacja z wyjazdowego posiedzenia zarządu krajowego SLD zatytułowana „Sine piersi”, ale, niestety, w środku nic o piersiach nie było. Był za to smaczny cytat z wystąpienia przewodniczącego Janika na posiedzeniu Rady Powiatowej Sojuszu w Będzinie: „Udowodniliśmy, że umiemy odwrócić się od ludzi. Częściej było nas widać na przyjęciach w BCC lub na upojnych sylwestrach w Zakopanem niż na wiejskich zabawach. Staliśmy się zakładnikiem władzy i konsumentem władzy”.
Dopiero „Gazeta Wyborcza” w informacji o jeszcze bardziej wyrazistym tytule „Sine piersi Piekarskiej” wyjaśniła, w czym rzecz. Otóż wiceprzewodnicząca SLD podczas wzmiankowanego posiedzenia wygłosiła płomienną mowę z następującą konkluzją: „Dosyć tego bicia się w piersi! Ile można się bić w te piersi? One są po prostu sine od tego bicia!”.
Bicie w piersi znudziło się także pos. Jackowi Zdrojewskiemu, przewodniczącemu Mazowieckiej Rady SLD, który ogłosił: „Konsekwentnie i z uporem godnym lepszej sprawy daliśmy sobie wmawiać, że naszym obowiązkiem jest przepraszać za PRL. Część z nas jakby w to uwierzyła. Przepraszaliśmy więc za wszystko odzierając przy tej okazji miliony ludzi z ich godności, zaangażowania, wspomnień o najlepszych latach życia spędzonych w państwowych przedsiębiorstwach”.
Ewa Szumańska w „Tygodniku Powszechnym” z nostalgią o końcu lata: „Kiedy politycy i parlamentarzyści wyjeżdżają na wakacje, ci, którzy zostają, są mniej agresywni i widoczni.