Archiwum Polityki

Skarbiec austriacki

Dwa lata temu w wiedeńskim Kunsthistorisches Museum pokazaliśmy „Skarbiec polski”, a w nim to, co mamy najcenniejszego. Teraz, w ramach życzliwego rewanżu, gościmy w stolicy niezwykłą wystawę dawnego malarstwa.

Wrażliwego widza wystawa z pewnością oszołomi. I sprawi, że być może zagubi się w mnogości wybitnych płócien. Wedle jakiego klucza je kontemplować? Najbardziej oczywistym i spektakularnym sposobem wędrowania po tej wystawie jest tropienie arcydzieł. Wszak zazwyczaj lubi się to, co się zna, lub to, co inni okrzykną wybitnym. Stąd w Luwrze największe tłumy zawsze będą kłębiły się przed „Mona Lizą”, a w Galerii Ufizzi – przed „Primaverą”. Wprawdzie na warszawską wystawę nie dotarły najsłynniejsze obrazy ze zbiorów wiedeńskich, nie ma się co jednak dziwić, tak postępuje się we wszystkich liczących się muzeach świata. Ale też nie ma się co martwić. Z kolekcją Kunsthistorisches jest bowiem jak z chińskimi pingpongistami. Nawet ich druga, trzecia lub czwarta narodowa drużyna reprezentuje absolutne szczyty umiejętności. Nie obejrzymy więc słynnego „Portretu Maksymiliana I” Albrechta Dürera, ale za to nie mniej doskonałą, a na pewno bardziej urodziwą jego „Młodą Wenecjankę”. Oczywiście, radzi sycilibyśmy wzrok prześwietnym „Portretem młodzieńca” Lorenza Lotto, ale czy „Portret złotnika” tego samego malarza nie syci podobnie? Nie ma, powszechnie adorowanych, „Tańca chłopskiego”, „Wieży Babel” i „Zimy” Pietera Breughela, ale pokazano w Muzeum Narodowym „Zimę” Giuseppe Arcimboldo, co licznych miłośników tego „odlotowego” malarza zapewne ucieszy jeszcze bardziej. Także brak „Judyty” Lucasa Cranacha wcale nie powinien martwić, bo jest jego „Adam i Ewa”. Przeżyję więc nieobecność i Vermeera („Pracownia”), i Rogera van der Weydena (genialne „Ukrzyżowanie”), a nawet Rembrandta („Autoportret”), i tak dano nam szansę obcowania z absolutnie niezwykłą – szczególnie z perspektywy zasobów naszego muzealnictwa – liczbą prawdziwych arcydzieł, w tym van Eycka, Botticellego, Tycjana, Rubensa czy Caravaggia.

Polityka 38.2004 (2470) z dnia 18.09.2004; Kultura; s. 56
Reklama