W rankingu najpopularniejszych polskich filmów ostatniego dziesięciolecia, które z powodzeniem konkurowały z zagranicznymi hitami, nie znajdziemy zwycięzców Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Wielomilionowa publiczność woli oglądać ekranizacje lektur i komedie, które pokazywane są poza głównym konkursem albo nie znajdują w ogóle uznania w oczach jury. Zgodnie ze światową modą (np. w Cannes od dawna nagradza się niszowe obrazy, które nie mają szans na komercyjny sukces), na Złote Lwy mogą obecnie liczyć skromne artystyczne obrazy przeznaczone raczej dla wąskiej grupy widzów. Jednak nawet ogromne zainteresowanie mediów ani darmowa reklama w telewizji nie przekładają się na późniejsze wyniki frekwencyjne laureatów. Blisko pół miliona sprzedanych biletów na „Dzień świra” nie było konsekwencją przyznania Markowi Koterskiemu Grand Prix. Ten imponujący wynik (jak na trudne i ambitne kino) film osiągnął jeszcze przed przyznaniem mu głównej nagrody; w regularnej dystrybucji, która odbywała się w czasie wakacji. Fakt, że aura festiwalowego sukcesu tylko w minimalnym stopniu przekłada się na wyniki kasowe, potwierdza wyjątkowo słaby – jak na zdobywcę Złotych Lwów – rezultat „Warszawy” Dariusza Gajewskiego. Ubiegłoroczny zwycięzca zdołał zainteresować niespełna 50 tys. widzów. Lista wyników frekwencyjnych triumfatorów ostatniego pięciolecia przedstawia się następująco:
1999 – „Dług”, reż. Krzysztof Krauze – 188 500 widzów
2000 – „Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową”, reż. Krzysztof Zanussi – 131 600
2001 – „Cześć Tereska”, reż. Robert Gliński – 107 309
2002 – „Dzień świra”, reż.