Od niesławnego meczu z Anglikami minęło już sporo czasu, nie ma więc sensu wracać do szczegółów boiskowych zdarzeń, wciąż jednak kibiców – i chyba nie tylko kibiców – zajmuje pewna kwestia ogólniejszej natury. Mianowicie: dlaczego nasi sportowcy przegrywają ostatnio w tak fatalnym stylu, demonstrując nie tylko luki w wyszkoleniu, lecz także brak charakteru czy wręcz zdrowego rozsądku? Niemało tragikomicznych porażek oglądaliśmy w Atenach, dokąd znakomita większość reprezentantów udała się w niewiadomym celu, zadowalając się chyba w pełni samą wycieczką. Nie pamiętam, czy komentatorzy zwracali na to uwagę, ale po raz pierwszy od bardzo dawna nie pojawił się w naszej ekipie żaden „fuks”, nie było sukcesu, na który nikt nie liczył. Bywało natomiast wręcz przeciwnie.
Serial niemocy trwa nadal. Oto polski kolarz wygrywa jeden z etapów Wyścigu Dookoła Polski, już podnosi ręce w geście tryumfu, a w tym czasie wyprzedza go rywal, który jako pierwszy mija linię mety. Tę scenę, jakby wziętą z filmu komediowego, pokazywano w telewizji wielokrotnie chyba po to, by sprawić widzom masochistyczną przyjemność. Kto przegląda sportowe kolumny gazet, wie, że to tylko jedna z wielu odnotowanych ostatnio głupich wpadek naszych sportowców.
Oczywiście, to jest tylko sport, niemniej zawsze w takich razach pojawia się nieprzyjemne pytanie: czy patrząc na tych naszych niewydarzonych zawodników, widzimy siebie? Są możliwe przynajmniej dwie odpowiedzi. Pierwsza jest stereotypowa, odwołuje się do tzw. charakteru narodowego, co jednak jest pojęciem mglistym, czasem znajdującym potwierdzenie w praktyce, czasem nie. Są przecież społeczeństwa odnoszące wielkie sukcesy w różnych dziedzinach, na przykład w gospodarce, ale akurat nie w sporcie.