Skoro nie możemy jeździć do sojuszniczej Ameryki bez wiz, chcieliśmy przynajmniej, żeby obywatel posiadający wizę już na polskim lotnisku dowiadywał się, czy go na pewno do USA wpuszczą. W połowie września na Okęciu rusza Doradczy Program Imigracyjny dla pasażerów zmierzających na lotnisko JFK w Nowym Jorku, Newark International oraz Chicago O’Hare. Amerykańscy inspektorzy imigracyjni będą wyrywkowo sprawdzać dokumenty podróżnych. Będzie to tuż po odprawie bagażowej, a przed paszportową.
Można odmówić poddania się tej procedurze i nie okazać im dokumentów, ale wtedy lecimy na własne ryzyko – możemy się dowiedzieć, że nie wjedziemy do USA dopiero po wylądowaniu. Za każdym razem, gdy inspektor z Okęcia będzie miał wątpliwości, czy dana osoba powinna wjechać na terytorium USA, uprzedzi o tym swojego odpowiednika na lotnisku w Stanach, a także linie lotnicze, którymi podróżuje pasażer. Ambasada amerykańska „ma nadzieję, że osoba ta nie zostanie w ogóle wpuszczona na pokład samolotu”. Inspektorzy będą informować podróżnych o możliwych kłopotach wyłącznie na podstawie dokumentów (paszport i wiza). Z czasem ma powstać zintegrowany system informacyjny, to znaczy dane, z których teraz korzystają urzędnicy na lotniskach w USA, będą dostępne również dla inspektorów w Polsce i dla urzędników konsularnych.
Kłopoty mogą się pojawić, jeśli urzędnikowi nie spodoba się, że zbyt często bywamy w USA i za każdym razem przedłużamy swój pobyt. Jeśli zignorujemy ostrzeżenie inspektora i jednak dolecimy do Stanów, narażamy się, że i tak nie zostaniemy wpuszczeni. Ryzyko to jest, jak zapewniają przedstawiciele ambasady amerykańskiej, „bardzo wysokie”, choć nie stuprocentowe, bo nie zmienia się zasada, że ostateczną decyzję o wpuszczeniu do USA podejmuje tamtejszy urzędnik.