Film Stanisława Lenartowicza z Elżbietą Czyżewską, Zbyszkiem Cybulskim i Antonio Cifariello jest dziś określany mianem: kultowy. I dla nas jest on rzeczywiście taki. To wówczas w 1964 r. po raz pierwszy zobaczyliśmy, jak się gotuje spaghetti. Giuseppe był pierwszy.
Teraz i w Warszawie, i w całej Polsce włoskich kucharzy jest na pęczki. Doprawdy nie wiemy, co sprawia, że wspaniały krajobraz i takiż klimat zamieniają na nadwiślańskie zimno i brak słońca. Kilka rozmów z właścicielami i kucharzami trattorii i ristorante wyjaśnia sprawę: wprawdzie klimat tu podły, ale kobiety, kobiety wspaniałe. Wszystkich Włochów przywiodła tu miłość. Jeden nawet trafił do Murzasichla i założył tam knajpę o swojskiej nazwie – Szalet (Le Chalet).
Ostatnio odwiedzonym przez nas włoskim lokalem była Ristorante Italiano Giancarlo zlokalizowana w Warszawie przy ul. Rzymowskiego w pobliżu Galerii Mokotów. W nowoczesnym biurowcu, w okolicy gastronomicznie raczej pustynnej, jest knajpka jakby żywcem przeniesiona ze Sieny. Porównanie powodują kolory ścian, obrazy i wewnętrzne wejście do Instituto Enoteca, czyli królestwa wina. Na ścianach leżakują przywieszone butle pełne rubinowego lub jasnozielonego płynu, bez którego żaden włoski posiłek się nie obędzie. Można sobie wybrać dowolną, ale dopasowaną do potrawy. Ceny są zachęcające. Dobre sycylijskie Pithoi nie przekracza 40 zł za butelkę. Można też próbować sącząc wino zamawiane na kieliszki.
Po dokonaniu tej ważnej czynności siadamy do stolika i zaczynamy od sera caciocavallo z rusztu (35 zł) lekko zwęglonego na brzeżkach i ozdobionego polskim akcentem – kurkami. To doskonałe połączenie. Widać, że Giancarlo Russo przez wiele lat współpracował z jedną z najlepszych polskich restauratorek Agnieszką Kręglicką (Chianti).