Musiał w końcu przyjść ten czas: mieszkańcy takich miast jak Wrocław, Gdańsk czy Łódź, które po II wojnie światowej w dużym stopniu lub całkowicie zmieniły strukturę kulturowo-narodowościową, zaczynają przywoływać tradycje związane z miejscem, gdzie los ich rzucił, i się z nimi utożsamiać. We Wrocławiu ten proces rozpoczął się najwcześniej i zaszedł najdalej. Tym bardziej że miasto Breslau było wspaniałym ośrodkiem kulturalno-uniwersyteckim, a z taką historią przyjemnie się identyfikować. Dziś powstaje we Wrocławiu cała masa monografii, a nawet powieści przywołujących tę epokę.
Tutejsze tradycje muzyczne są szczególnie imponujące. Bezcenne zbiory zabytkowych muzykaliów przechowywanych w Bibliotece Uniwersyteckiej (co ciekawe – zawierające również wiele poloników) coraz częściej wykorzystywane są w programach cykli koncertów z muzyką dawną, cieszących się stałym powodzeniem.
Wiek XIX dostarczył biografii miasta szczególnie wielu muzycznych atrakcji: wystarczy wspomnieć obecność młodego, zaledwie osiemnastoletniego Carla Marii Webera, który przez dwa lata (1804–1806) piastował stanowisko kapelmistrza tutejszej opery, wizytę Johannesa Brahmsa, który dla miejscowego uniwersytetu napisał w 1880 r. „Uwerturę akademicką”, czy przyjazd w 1863 r. entuzjastycznie przyjmowanego Richarda Wagnera. Lista wybitnych muzyków, którzy to miasto odwiedzali, jest o wiele dłuższa i nie dotyczy wyłącznie kręgu niemieckiego: znalazł się na niej i Chopin, któremu właśnie postawiono we Wrocławiu pomnik.
Życie muzyczne kwitło tu także w obszarze społecznym. Tak jest zresztą i dziś: we Wrocławiu działa Towarzystwo Bachowskie, Lisztowskie, Wagnerowskie, a także oddział Chopinowskiego i Dolnośląskie Towarzystwo Muzyczne. Samych chórów (licząc z amatorskimi) jest tu dwadzieścia pięć.