Pytanie, czy parlament może się jednomyślnie pomylić. Otóż może. W polskiej historii sejm mylił się przez niemal 150 lat utrzymując liberum veto, blokując reformę państwa i zmianę politycznego myślenia o Polsce i świecie. Gdy posłowie zrozumieli genetyczny błąd polskiego ustroju, było za późno. Tak i teraz źle pomyślana uchwała w sprawie roszczeń grupy niemieckich wypędzonych i polskich reparacji jest błędem, choć można zrozumieć, jakie są jej przyczyny i cele. Miała wstrząsnąć niemiecką opinią publiczną i zmusić niemiecką klasę polityczną do ostatecznego zamknięcia wojennych rachunków.
Szok działa, ale czy to wszystko? Wyrwana z kontekstu kwestia księżycowych rewindykacji i prawnie nieumocowanych reparacji przesłoniła wszystko inne. Błąd tej deklaracji można widzieć w tym, że oburzające, ale jednak marginalne zjawisko w stosunkach polsko-niemieckich, jakim jest Powiernictwo Pruskie, posłowie uczynili kwestią centralną, bez próby naszkicowania solidnej konstrukcji nośnej stosunków polsko-niemieckich ostatnich piętnastu lat. Znowu terapia szokowa? Jeśli tak, to posłowie powinni mieć przygotowane narzędzia do stabilizacji pacjenta po wstrząsie, a tych w deklaracji nie widać. Środki uspokajające stosunki polsko-niemieckie zaaplikował więc rząd.
A czy może mylić się rząd? Owszem, może. Może źle oceniać sytuację i fałszywie ustawić priortytety, może niedopatrzyć dalekosiężnych konsekwencji swych doraźnych działań, przecenić determinację sojuszników albo nazbyt ulec ich naciskom. I tu także było wiele tragicznych przykładów w historii ubiegłego wieku, od zbytniej ufności w determinację Francji w 1939 czy Anglii w 1944, po uległość Stalinowi w latach pięćdziesiątych czy Breżniewowi w latach siedemdziesiątych. Nie był natomiast błędem – jak sugeruje od lat nasza prawica – traktat polsko-niemiecki z roku 1991.