Archiwum Polityki

Młodość i klasyka

+++

Rok temu polecałem państwu debiutancki album Petera. Nie miał wtedy jeszcze 20 lat. Obiecał, że następna płyta będzie w pełni autorska. Skłamał. Nadal śpiewa klasykę, ale ciągle najlepszy jest we własnych piosenkach. Nadal w pisaniu tekstów wspomaga go rodzina (mama i siostra). Producenta też nie zmienił. Phil Ramone miał tym razem większy budżet, w tle najpiękniejszych ballad słychać cudowne smyczki, ale i tak najważniejszy jest głos Cincottiego i jego gra na fortepianie. Słychać, że to bardzo wrażliwy młody człowiek, który wiele już przeżył. „I Love Paris” Cole'a Portera śpiewało wielu najwspanialszych artystów świata, a Peter śpiewa to tak, jakby sam to napisał. Cudownie przypomina dwie piosenki napisane przez Carole King i Gerry'ego Goffina – „Some Kind Of Wonderful” i „Up On The Roof”, ale utwory, bez których już nie mogę żyć, to własne piosenki artysty – tytułowa i najlepsza na płycie „He's Watching”. Jak dobrze, że młodzi nagrywają takie klasyczne płyty!

Peter Cincotti, „On the Moon”, Universal

Marek Niedźwiecki

+++ świetne
++ dobre
+ średnie
– złe
Polityka 41.2004 (2473) z dnia 09.10.2004; Kultura; s. 69
Reklama