Archiwum Polityki

Państwo pod pierzyną

Gdybyśmy rok temu przepowiadali, że państwo wkrótce zacznie obywatelom zaglądać pod pierzyny, posądzono by nas o wyjątkową złośliwość. Z całą pewnością dostałoby się nam przede wszystkim od ówczesnej wiceminister odpowiedzialnej za politykę społeczną – Jolanty Banach, która bardzo się gniewała za publikację Marka Andrzejewskiego „Najdroższe obrączki świata” (POLITYKA 51/52/03). „Jeśli jesteście w konkubinacie, to nie zawierajcie związku małżeńskiego, a jeśli jesteście małżeństwem, to się rozwiedźcie. Koszt procesu rozwodowego szybko się zamortyzuje” – przekonywał przewrotnie autor, dowodząc, że gdyby tylko rozwiódł się ze swoją małżonką, to dzięki projektowanej wówczas ustawie o zasiłkach dla samotnych matek, zastępującej wcześniejsze rozwiązania alimentacyjne stałą dotacją na każde dziecko, na swojej czwórce potomstwa zarobiłby co cztery lata na niezły samochód.

Wtedy te obliczenia sami traktowaliśmy raczej jako retoryczną figurę eksponującą bezsens wprowadzanej ustawy. Ale od 1 maja 2004 r., kiedy ustawa weszła w życie, społeczeństwo nieprzerwanie dowodzi, że kombinuje zdrowo i racjonalnie. Liczba rozwodów i wniosków o separację widowiskowo rośnie. Latem zbuntowały się samotne matki, pozbawione wypłat z wcześniejszego Funduszu Alimentacyjnego albo też tracące na nowym rozwiązaniu (z Funduszu wypłacano na dziecko średnio 300 zł, teraz – równo, po 170 zł). Rzecznik praw obywatelskich zaskarżył ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, bo nierówno traktuje ona żonatych i nieżonatych.

Oszczędności budżetowe, które sobie po nowym prawie obiecano, też muszą być wątpliwe, skoro państwo nakazało właśnie urzędnikom pomocy społecznej nic innego jak właśnie zaglądanie ludziom pod pierzynę.

Polityka 44.2004 (2476) z dnia 30.10.2004; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama