Nawet Szekspirowi nie przyśniłaby się taka historia: Romeo i Julia w kosmosie! A wszystko przez specjalistów od komponowania perfum. To oni umieścili najsłynniejszą parę kochanków na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Julia była różą, a Romeo wystąpił w postaci kwiatu ryżu azjatyckiego. Rośliny umieszczono w specjalnej skrzyni, by ich zapachy mogły się spotkać. W ten sposób poszukiwacze wonności postanowili stworzyć kombinację nieziemskich perfum. Niestety, nawet w kosmosie Romeo i Julia nie uniknęli tragicznego końca – wracali na Ziemię na pokładzie promu „Columbia”, który 1 lutego 2003 r. uległ katastrofie.
Gęsto na orbicie
„Odkrywanie i badanie odkrytego jest nie tylko wyborem rozumu, to także wybór naszych serc” – słowa prezydenta George’a W. Busha wypowiedziane po tym dramacie były zapowiedzią powrotu wahadłowców na orbitę. Po ponad dwóch latach przerwy do startu przygotowuje się załoga promu „Discovery” pod dowództwem Eileen Collins. Przy tej okazji Amerykanie zapowiadają nowy początek w załogowych lotach kosmicznych. Dlaczego przy użyciu wysłużonych maszyn?
– Wahadłowce wróciły, bo trzeba dokończyć budowę Międzynarodowej Stacji Kosmicznej do 2010 r. Wiele jej modułów zostało wykonanych z myślą o transporcie promem – ich przystosowanie do wyniesienia rakietą wymagałoby gruntownego przeprojektowania, na co trzeba czasu i pieniędzy – wyjaśnia Andrzej Kotarski, sekretarz generalny Polskiego Towarzystwa Astronautycznego. Skoro nie ma ani czasu, ani pieniędzy – w grę w ogóle nie wchodzi stworzenie promu kosmicznego nowej generacji; szacuje się, że NASA zajęłoby to całą dekadę.