Archiwum Polityki

Jeśli nie Uksword, to co?

Wypoczęci po tygodniach oczekiwania na wyniki nowych matur kandydaci na studia ruszyli w maraton po uczelniach. W tym roku są rozpączkowani do potęgi n-tej: zgłaszają się on line tam, gdzie się tylko da.

To dla mnie wielkie zaskoczenie. Tak dobrego roku jeszcze nie było! I to pomimo demograficznego niżu – odnotowuje z zadowoleniem prof. Marek Kowalski z Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW) w Warszawie, klikając w laptopie na kolejne słupki i wykresy: 10 tys. zgłoszeń w roku ubiegłym, w bieżącym – 12,5 tys.! Za oknami w lipcowy poranek alejami Lasku Bielańskiego dziarsko podąża sznurek kandydatów, którzy po uprzednim zarejestrowaniu się poprzez Internet donoszą wymagane dokumenty.

Zadowolenie prof. Kowalskiego podziela w lipcu niejeden rektor. Uniwersytet Warszawski przyjął w tym roku o 15 tys. więcej podań! Także Akademia Sztuk Pięknych musi stawiać opór większej niż zwykle fali kandydatów. – Nie spodziewaliśmy się tak dużego zainteresowania naszą uczelnią – przyznaje Włodziemierz Matachowski, prorektor ds. nauczania w łódzkiej ASP, gdzie np. na grafikę zgłosiło się o 40 proc. więcej chętnych niż w roku ubiegłym. Wojskowa Akademia Techniczna w Warszawie odnotowała wzrost dwukrotny: z 2,6 tys. kandydatów w roku ubiegłym do 5,3 tys. w bieżącym.

Uczelnie przeżywają prawdziwe oblężenie, a kandydaci – rozterki. Wyniki nowej matury wielu uczniów bowiem zaskoczyły. – Po napisaniu matury z historii gratulowaliśmy sobie z kolegą wyniku – wspomina Tomasz z warszawskiego Liceum Przymierza Rodzin im. Jana Pawła II. – W zasadzie już się czuliśmy studentami historii. Po czym się okazało, że nam poszło raczej średnio. I że na historię na Uniwerek to raczej nie ma po co startować.

Tomek, podobnie jak jego kilku kolegów, złożył papiery m.in. na UKSW. Przewrotny i rozczarowujący system ocen w nowej maturze – tłumaczą – spowodował jedno: że czasem nawet najlepsi wymiatacze idą na Uksword.

Polityka 28.2005 (2512) z dnia 16.07.2005; Kraj; s. 24
Reklama