Stanisław Lem (ur. 1921 we Lwowie), prozaik i eseista. Ukończył studia medyczne na UJ. Najwybitniejszy przedstawiciel polskiej fantastyki naukowej, tłumaczony na prawie 40 języków. Otrzymał m.in. nagrodę państwową I st. (1976) oraz austriacką nagrodę państwową za zasługi dla literatury europejskiej (1985).
28 października tego roku odebrał doktorat honoris causa UJ. Napisał m.in. powieści: "Astronauci", "Obłok Magellana", "Solaris", "Głos Pana", "Pokój na ziemi", "Fiasko", opowiadania: "Księga robotów", "Cyberiada", a także takie dzieła, jak "Filozofia przypadku", "Fantastyka i futurologia".
Cieszy się pan, że Wydawnictwo Literackie wystawia panu pomnik, wydając Dzieła Wszystkie?
Czy ja wiem? Mam mieszane uczucia. Zastanawiam się, czy nie staną się kamieniem u szyi wydawnictwa, gdyż w dzisiejszych czasach nic łatwiejszego, niż bankructwo spowodowane wydawaniem dużej ilości książek, zwłaszcza polskich. Na szczęście nie dożyję tego, bo wydanie Dzieł Wszystkich rozłożono na sześć lat. Teraz wydawnictwa uzależnione są od rynku. W PRL zależały od państwa. Najwyższe nakłady miałem w stanie wojennym. Wydawano wówczas 400 tys. egzemplarzy rocznie. Dzisiaj, jak książka wychodzi w 10 tys. egzemplarzy, to już jest ogromny sukces. Książki trudniejsze wydaje się siłami Komitetu Badań Naukowych albo ministra kultury.
Za układ Dzieł Wszystkich odpowiada autor mojej monografii Jerzy Jarzębski. Z tego co wiem, całość liczyć będzie 40 tomów i na początek pójdą utwory fabularne, łatwiejsze w odbiorze. W pierwszym tomie, który już jest na rynku, wyszedł "Katar".
Dlaczego w stanie wojennym pana książki cieszyły się takim powodzeniem?
Po pierwsze dlatego, że może jednak nie jest tak, że byt kształtuje świadomość. A po drugie, bądźmy szczerzy, nie było nic innego do czytania. Przypomina mi się anegdota o tym, jak zachodni dziennikarze przyjeżdżali za czasów sowieckich do Moskwy i zachwycali się, że Rosjanie w metrze czytają Dostojewskiego, Tołstoja. Przyczyna była prozaiczna: nie mieli wówczas nic innego.
Ciągle sypią się na pana zaszczyty. Rok temu dostał pan doktorat honoris causa Uniwersytetu w Opolu. W tym roku - nagrodę im. Krzysztofa Kieślowskiego za propagowanie polskiej literatury za granicą. Honorowym doktoratem wyróżnił pana kilka dni temu Uniwersytet Jagielloński. Lubi pan być nagradzany?