Archiwum Polityki

Co nas czeka w Unii

W przepowiadaniu cen można wyróżnić dwa okresy: przed i poreferendalny. Przed referendum akcesyjnym, pod hasłami „W Unii jest fajnie” czy „Skorzystaj z Unii”, eksperci zapewniali, że „wielkich zmian cen, żadnych wzrostów nie będzie” (np.prof. Witold Orłowski, „Sygnały Dnia”, 4 kwietnia 2003 r.). Jeśli wzrosną ceny papierosów, to dlatego, że Unia zniechęca do palenia, dba o zdrowie obywateli. Za to „będziemy mogli pić tańsze wino z Francji i zaoszczędzić na rachunkach telefonicznych. (...) Cena dobrej whisky może spaść nawet o 40 proc., spadną też ceny alkoholi krajowych”. („Metro” 2 czerwca 2003 r.). Stanieją bilety lotnicze do Londynu czy Paryża – „nawet do 30 proc. obecnej ceny”. „Dzięki liberalizacji rynku i wzrostowi konkurencji można będzie oczekiwać, że gaz, usługi energetyczne, kolejowe, telefoniczne, lotnicze, bankowe nie tylko stanieją, ale osiągną wyższą jakość niż w tej chwili” („GW” 11.10.2002 r.).

Jak będzie w rzeczywistości, przekonamy się niebawem. Trzeba też wyraźnie odróżniać te zmiany cen, które można wiązać z przystąpieniem do Unii, od tych, gdzie takiego związku brak. W pierwszych dniach stycznia 2004 nie było jeszcze podstawowych aktów prawnych, których kształt zadecyduje o tegorocznych cenach. Sejm wciąż debatował nad ustawą o podatku VAT, w Senacie trwały zmagania wokół nowej ustawy o podatku akcyzowym, minister finansów zastanawiał się nad tegorocznymi stawkami akcyzy, a rząd nie wydał przepisów wykonawczych dotyczących biopaliw. W tych warunkach przewidywanie zmian cen przypomina wróżenie z fusów. Panuje jednak przekonanie, że wiele cen musi wzrosnąć, bo takie wymagania stawia nam Unia Europejska. W rzeczywistości czekające nas, a już zapowiedziane podwyżki to w większym stopniu zasługa fiskalizmu naszego państwa i dziury budżetowej niż nacisków Brukseli.

Polityka 3.2004 (2435) z dnia 17.01.2004; Raport; s. 6
Reklama