Archiwum Polityki

Antysemityzm w wolnej sprzedaży

Faszyzujące czasopisma i książki znów zaczynają rzucać się w oczy. Jak donoszą małopolscy dziennikarze, w Krakowie kwitnie handel „Mein Kampf” Adolfa Hitlera. W Warszawie dostępność antysemickich wydawnictw też nie przeszkadza prokuraturze i sądowi. Niedawno odmówiono ścigania autorów i wydawców publikacji dostępnych w księgarni Antyk.

Periodyki i broszury, m.in. Leszka Bubla, pod wiele mówiącymi tytułami: „Poznaj Żyda”, „Hitler założycielem Izraela” czy „Tylko Polska”, można kupić bez kłopotu także w wielu kioskach Ruchu. Jak tłumaczy rzeczniczka firmy Elżbieta Szafrańska – państwowy kolporter prasy musi udostępnić sieć sprzedaży „w równym stopniu wszystkim wydawcom spełniającym (...) wymogi formalnoprawne”, czyli zarejestrowanym. Także sąd nie może odmówić rejestracji tytułu ze względu na treść publikacji. W grę wchodzi jedynie wszczęcie postępowania przeciw wydawcy lub autorowi kontrowersyjnych tekstów – z urzędu lub z doniesienia prywatnego (nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych i wyznaniowych jest piętnowane przez kodeks karny).

To kwestia sformułowania prawa – tłumaczy karnista prof. Piotr Kruszyński. – Przepisy interpretuje się dosłownie. Jeżeli ktoś na przykład nie użył słów powszechnie uznanych za obelżywe, trudno udowodnić mu zniewagę. Łatwo natomiast wyrobić sobie etykietkę przeciwnika wolności słowa. Działacze stowarzyszenia przeciw antysemityzmowi i ksenofobii Otwarta Rzeczpospolita odpowiadają, że wolność słowa to wartość wysoka, ale nie można jej stawiać wyżej od godności człowieka. – Problemem nie jest to, że ktoś coś głupiego napisze, ale to, że w społeczeństwie nie ma odruchu walki z tą głupotą.

Polityka 48.2003 (2429) z dnia 29.11.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama