Archiwum Polityki

Psychopróżność

Tylko pychą można wytłumaczyć postępowanie skompromitowanych polityków, broniących do upadłego zajmowanego stanowiska.

Pycha oraz jej siostra próżność są to bez wątpienia mało sympatyczne cechy Polaka nowych czasów. Przywary te mają niestety charakter demokratyczny, na co licznych dowodów dostarczają wciąż zarówno przedstawiciele najwyższych władz jak i ludu pracującego miast i wsi. U źródeł pychy leży niepoparte dowodem przekonanie o własnej wyjątkowości, najczęściej w połączeniu z oczekiwaniem, iż z tegoż właśnie powodu przysługują nam szczególne profity i splendory. Jest to jedna z tych przywar, które dziedziczymy po przodkach. Nawet nasi bohaterowie literaccy nie grzeszyli skromnością, jak przykładowo Konrad z „Dziadów”, kłócący się jakby nigdy nic z samym Panem Bogiem. Nie wspominając już nieszczęsnych bohaterów, którzy ginęli z przekonaniem, że to właśnie im osobiście Bóg powierzył honor Polaków. Bez wątpienia, w kontaktach z najwyższą instancją rodacy często nie zachowywali taktu.

Pycha bywała często mylona z godnością, a właściwie z postawą godnościową, jak to nazywał swego czasu prof. Andrzej Grzegorczyk. W zamierzchłych czasach Solidarności ogromną karierę zrobił zwrot niezbywalne prawa, którego używano jako moralnego oręża przeciwko reżimowi, ale później miało się okazać, że jest to broń obosieczna. Dziś już mało kto o tym pamięta, ale może przypomnieć warto, jak kolejarze polscy uczcili w 1989 r. dojście do władzy pierwszego niekomunistycznego premiera Tadeusza Mazowieckiego? Otóż powołując się na niezbywalne prawa do dobrych zarobków zorganizowali strajk powszechny. Pojawiały się górnolotne apele, czy wręcz prośby do związkowców, by nie opuszczali semafora przed pociągiem historii, ale oni nie zwracali już uwagi na metafory.

Taki sposób myślenia o interesach grupowych zrobił w nowej Polsce zawrotną karierę.

Polityka 45.2003 (2426) z dnia 08.11.2003; s. 94
Reklama