Katarzyna Janowska: – Usiadłam na krześle w pani pokoju i przypomniałam sobie, że fizycy mówią, iż czas jest takim przedmiotem jak np. krzesło. Można go badać i mierzyć. Czy w związku z tym rozmyślania filozofów nad czasem nie są stratą czasu?
Barbara Skarga: – Rzeczywiście, niekiedy mówimy o czasie, jakby był przedmiotem, na przykład chciałabym podzielić mój czas. Ale czy mogę podzielić czas na mniejsze kawałki jak rzecz? Co to znaczy, gdy mówimy: mój czas? Czy on jest mój, jak ta szklanka, z której pani pije herbatę? Czy mogę wziąć czas do ręki i przestawić w inny kąt mojego pokoju jak krzesło, na którym siedzę? Nie, i nie sądzę, by go tak jak rzecz traktowali fizycy. Nam zresztą chodzi o czas, w którym żyjemy. O czas, który jest bardzo głęboko związany z naszym istnieniem.
Co to jest czas?
Św. Augustyn powiedział: jak myślę, co to jest czas, to wydaje mi się, że wiem. Ale jak mnie ktoś pyta, to nie wiem.
Bardzo często mówimy o rzece czasu, która płynie niezależnie od nas. Ale mimo to mamy głębokie przekonanie, że czas w jakiś sposób jest nasz. Dzisiaj tak go zaplanowałyśmy, żeby się spotkać, czyli rozporządziłyśmy naszym czasem.
Wydaje nam się, że rozporządzamy czasem, ale wystarczy niewielka przeciwność losu, aby to przekonanie okazało się złudne. Wtedy mówimy, że czas nas niszczy, jest naszym wrogiem. Czas przynosi cierpienie albo je łagodzi. W samym języku zawarte są sprzeczne podejścia do czasu.
Czy pani czuje się w niewoli czasu, czy może jednak ma pani nad nim władzę?
I tak, i tak. Nie mam wpływu na to, że się starzeję, ale czy to jest kwestia czasu, czy biologii? Może samo istnienie jest czasowaniem się, jak pisał Heidegger?