Ludwik Stomma swój felieton [POLITYKA 41] kieruje – w formie listu otwartego – do ministra spraw zagranicznych. Zawiera w nim słowa krytyki w mojej ocenie niezasłużone, a co gorsza źle zaadresowane – chociaż dotykające ważnego problemu procedur, na jakie wystawieni są obywatele RP załatwiający sprawy paszportowe w polskich urzędach konsularnych. MSZ jest wyłącznie wykonawcą (don’t shoot the messenger) rozwiązań ustawy o paszportach z 1990 r. (również poprawki do ustawy przyjętej w 2002 r.), jak też wprowadzonych przez MSWiA od 2001 r. nowych procedur w ramach Centralnej Personalizacji Paszportów. Polskie urzędy konsularne zobligowano od 1 stycznia 2003 r. do stosowania nowych zasad wydawania paszportów.
Co z tych wszystkich przepisów wynika dla racji zawartych w felietonie? Po pierwsze – nie istnieje instytucja „przedłużania paszportu”. Paszport, który stracił ważność, można tylko wymienić na nowy (nikt nikomu – po 1990 r. – nie „wbijał pieczęci za parę groszy”!). Po drugie – nowe procedury MSWiA dotyczące Centralnej Personalizacji Paszportów nie pozwalają na druk paszportów w naszych urzędach konsularnych – odbywa się to wyłącznie w kraju. Po trzecie – wprowadzony został paszport tymczasowy, bezpłatny, ważny przez rok, dla tych, którzy przychodzą do konsulatu z nieważnym paszportem i potrzebują nowego dokumentu od ręki. Wydawany jest on po to, by w międzyczasie załatwione zostały formalności związane z wystawianiem paszportu stałego (wspomniany przez felietonistę PESEL itp.).
Ustawodawca, gdy przyjmował stosowne rozwiązania prawne, i MSWiA, gdy przygotowywało akty wykonawcze, kierowali się koniecznością wprowadzenia ładu w obszarze, który przez lata był nieuporządkowany, powodując poważne perturbacje często graniczące z kwestią bezpieczeństwa państwa.