W pełni zgadzam się z wnikliwą diagnozą Zdzisława Pietrasika [„Niekochana Rzeczpospolita”, POLITYKA 35]: w większości Polacy nie lubią siebie, nie lubią swojego kraju i państwa. W sensie społecznym jest to dramat, być może zasadnicza przeszkoda w budowaniu nowoczesnej przyszłości. Nie mogę natomiast zaakceptować tezy autora, że jedyną przyczyną tego stanu jest obiektywnie zły stan państwa i rozczarowanie jego funkcjonowaniem. Samoakceptacja (a jej częścią jest staromodna miłość do własnej Ojczyzny) zwykle nie zależy od sytuacji wewnętrznej i politycznej kraju: kochaliśmy bardziej Polskę w czasach PRL i można podać przykłady krajów biedniejszych i gorzej rządzonych, których obywatele mimo to się z nimi utożsamiają. Proponuję, aby dziennikarze także spojrzeli w lustro i zadali sobie pytanie: a jakie uczucia do Polski my sami animujemy? Na okładce tego samego numeru „Polityki” w nagłówku krzyczy tytuł: „Kraj głupich rekordów!” (i dalej: „Polacy pobili rekord w biciu idiotycznych rekordów”). Jestem stałym czytelnikiem kilku europejskich tygodników – w każdym innym kraju taka informacja byłaby przedstawiana jako dowód żywotności własnego społeczeństwa, być może nowy element promocji kraju w skali międzynarodowej – dla redakcji „Polityki” (piszę redakcji, bo to ona wybiera tytuły, a autorka artykułu obiektywnie relacjonuje fascynujące zjawisko społeczne) to okazja do eksponowania pejoratywnych skojarzeń: Polska – kraj głupich... W wielu czasopismach słowo „Polska” („polskie”), „ojczyzna” są zwykle eksponowane w pejoratywnym kontekście, najczęściej – jak w przypadku artykułu w tym samym numerze – bez uzasadnienia – czyżby zatem z intencją urażenia ciągle istniejącego u czytelników poczucia dumy z własnego kraju?