Ta książka stała się największym wydarzeniem ubiegłego roku na amerykańskim rynku wydawniczym. Debiutancka powieść Alice Sebold stała się wręcz społecznym fenomenem: „The Lovely Bones” (w wersji polskiej: „Nostalgia anioła”) od ponad pięćdziesięciu tygodni znajduje się w pierwszej dziesiątce na listach książkowych bestsellerów, w Internecie zaś powstały strony dyskusyjne poświęcone tej powieści.
„Kiedy zostałam zamordowana szóstego grudnia 1973 roku, miałam czternaście lat” – czytamy w drugim zdaniu „Nostalgii anioła”. Bo też narratorką tej opowieści jest Susie Salmon, obserwująca z zaświatów, co po jej śmierci dzieje się z jej bliskimi.
Właśnie ten pomysł decyduje o sukcesie książki Alice Sebold. Główna bohaterka może bowiem swobodnie przeniknąć, gdzie tylko chce: przez ściany swojego domu (a tam nie dzieje się dobrze, bo ojciec Susie obsesyjnie próbuje odnaleźć mordercę i wreszcie poszukiwania te przypłaca chorobą), do gimnazjum, by zobaczyć, co porabiają jej przyjaciółki i koledzy, wreszcie – do kryjówki człowieka z sąsiedztwa, niejakiego pana Harveya, który okazuje się seryjnym mordercą.
Ta swoboda narracyjna „Nostalgii anioła” sprawia, że powieść staje się krzyżówką rozmaitych gatunków i konwencji: mamy tu zatem zarówno elementy kryminału jak i powieści obyczajowej o życiu amerykańskich nastolatków i kryzysie rodzinnym spowodowanym tragedią; w książce Sebold na równych prawach realistyczne obrazki mieszają się z fantastyką. Dodajmy do tego elementy czarnego humoru oraz pewną naiwność, typową i usprawiedliwioną, gdy pamięta się, że całą historię poznajemy z ust czternastolatki, a źródła sukcesu „Nostalgii anioła” staną się bardziej zrozumiałe.
Wydaje się jednak, że o powodzeniu książki zadecydował nie tyle literacki pomysł, ile prosty w sumie morał wynikający z tej opowieści.