Do czego służy premier Leszek Miller? Ostatnio także do porównań używanych przez krytyków. Jacek Marczyński w „Rzeczpospolitej” w recenzji z „Króla Ubu” w Operze Narodowej: „Sądząc po tej premierze między Krzysztofem Warlikowskim a Leszkiem Millerem istnieje zasadnicza różnica. Premier przywiązuje duże znaczenie do wykończenia wszelkich działań, reżyser efektownie zaczyna, potem miewa wyraźne kłopoty”.
Jednocześnie Miller służy ciągle felietonistom. W tym samym numerze „Rzeczpospolitej” Stanisław Tym radzi premierowi, by zachował się jak Kmicic w końcówce pojedynku z Wołodyjowskim, który poprosił rywala „Kończ waść, wstydu oszczędź”. Tym ma jednak wątpliwość: „Nie wiem, czy premier Miller czytał powieść Sienkiewicza »Potop«. Przypuszczam, że nie czytał. A jeśli czytał, to jeszcze gorzej, bo to znaczy, że nic z tego nie zrozumiał”.
Piotr Wierzbicki, naczelny redaktor „Gazety Polskiej”, w komentarzu „Rzym”: „Przyszło mi bronić eseldowskiego premiera i eseldowskiego ministra spraw zagranicznych przed radami mych solidarnościowych przyjaciół i znajomych opętanych ideą ustępstw, kompromisów, kapitulacji. Egzamin w Rzymie wypadł dobrze. Premier Hiszpanii nie zawiódł. Polski premier publicystów nie posłuchał. A szantażyści jak to szantażyści: szantażują”.
Dziennikarz „Trybuny” zastanawia się, dlaczego reklamowanie telewizorów za pomocą Lenina nie wzbudza protestów: „Można było podejrzewać, że promocja domowych sprzętów przy pomocy Lenina wywoła oburzenie posłów, pikiety Wszechpolskich, wezwania do bojkotu sieci, która wskrzesza komunistyczne demony.