Literackiej satyry społeczno-politycznej jest u nas jak na lekarstwo. Na taki właśnie mizerny grunt trafia „Chamstwo w Państwie” Pana Maleńczuka, czyli po ludzku mówiąc Macieja Maleńczuka – niegdyś ulicznego śpiewaka, rockmana, a teraz, niestety, jurora w telewizyjnym „Idolu”.
W satyrycznym poemacie Maleńczuka, rozpisanym na kilkanaście części, zaskakuje forma utworu: autor, który w swoich piosenkach przyzwyczaił nas do prostego rymowania i wyrazistych obrazków obyczajowych opisujących polską ulicę, tym razem posłużył się archaiczną stylizacją, przywodzącą na myśl satyrę z czasów oświecenia: „Wyborcza masa z praw jednostki korzysta... /Niczym szympans w loży guziki naciska/(Garnitur w prążki postać uroczysta)/Poseł zasiada, lecz nie powiem nazwiska!/ Mógłby i zabić! – gdy na odcisk ciśnie/W wizytowych pantoflach szef świeży (...)/ Gdzie kres ambicyj jego, niech przyzna/Przed czego dotknięciem dłoń by mu zadrżała?”. W tym przypadku już sam wybór formy utworu (nierównego zresztą, bo są tu i fragmenty słabsze) jest wyrazem protestu wobec współczesności i naszego zdegenerowanego życia publicznego. Czy zatem jest jakaś obrona przed pleniącym się chamstwem w państwie? Ruch oporu tworzyły zawsze wybitne jednostki, o których mowa w poemacie: Mandelsztam, Bułhakow, heroiczny Szostakowicz, bezimienny bluesman z Missisipi czy wreszcie Tadeusz Boy-Żeleński (jemu właśnie Maleńczuk swoją książkę dedykował). Takiej poezji zaangażowanej, z ducha Boya właśnie, bez wątpienia u nas brakuje i dobrze się stało, że Pan Maleńczuk ze swoją satyrą postanowił wstąpić na opuszczoną barykadę.
Pan Maleńczuk, Chamstwo w Państwie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2003, s. 51