Archiwum Polityki

Realizm ekonomiczny i realizm magiczny

Na pytanie: „Jakiego wzrostu dochodów osobistych oczekuje Pan(i) w pierwszym roku członkostwa Polski w Unii Europejskiej”, respondenci ankiety profesora Janusza Czapińskiego (przytoczonej w „Gazecie Prawnej”) udzielili takich odpowiedzi: bezrobotni oczekują wzrostu dochodów osobistych o 176 proc., rolnicy o 126,5 proc., prywatni przedsiębiorcy o 99,9 proc., renciści o 44,9 proc., emeryci o 22,8 proc.

Wnikliwa analiza badań może prowadzić do wniosku, że respondenci wyjątkowo trzeźwo ocenili swoje perspektywy. Bowiem jeśli bezrobotni oczekują wzrostu własnych dochodów o 176 proc. w stosunku do obecnych, te zaś wynoszą aktualnie 0 zł, to każdy procentowy wzrost liczony od zera da, choćby nie wiadomo jak duże, ale zero. Podobny realizm pesymistyczny panuje wśród rolników i przedsiębiorców. Ci przecież deklarują ciągle straty, czyli ujemne dochody. A te podniesione nawet o 100 czy 120 proc. dadzą w myśl matematyki wartość zwielokrotnioną, ale także ujemną.

Pozornie najmniejszym realizmem, a w związku z tym większym optymizmem, wykazali się emeryci i renciści oczekujący prawdziwego i dodatniego wzrostu dochodów. Ich optymizm ma jednak podstawy. Skoro jako jedni z niewielu otrzymują realne dochody, płacą też realne podatki. Bezrobotni przecież płacą w zerach, przedsiębiorcy w kwotach ujemnych, rolnicy podatków w ogóle nie płacą. Stąd emeryci i renciści jako warstwa utrzymująca państwo i część jego obywateli mają takie rachuby: teraz to UE sfinansuje przynajmniej część kosztów utrzymania rolników i przedsiębiorców, którzy byli dotychczas na naszym garnuszku, a poczynione w ten sposób oszczędności trafią do naszych kieszeni. Takie nadzieje to jednak przejaw realizmu magicznego.

Polityka 37.2003 (2418) z dnia 13.09.2003; Fusy plusy i minusy; s. 94
Reklama